TR Warszawa
Samotny wśród dźwięków
Dla dramatopisarki Marty Sokołowskiej odkrycie muzyki Tomasza Sikorskiego było punktem wyjścia do Holzwege – zachwyt oryginalnością jego kompozycji skłonił autorkę do zagłębienia się w biografię tego zapomnianego kompozytora. Reżyserka Katarzyna Kalwat zrezygnowała jednak z pierwotnego tekstu (wydrukowanego w „Dialogu” nr 11/2015), w spektaklu pojawiają się tylko jego słabe echa, podczas gdy Sokołowska, obserwując pracę na próbach, przygotowała nowy, imitujący teatralną próbę scenariusz Próby z Sikorskiego (ostatecznie postanowiono pozostawić na afiszu tytuł niewykorzystanego dramatu, będącego tytułem jednego z utworów Sikorskiego). Wspólna praca autorek oraz aktorów, którzy improwizowali na wyjściowym tekście i włączyli do niego prywatne doświadczenia dotyczące bycia w zespole TR-u (kontynuując wątek obecny w przedstawieniu Ewelina płacze Anny Karasińskiej), doprowadziła do powstania przedstawienia, w którym biografia muzyka pozostała na poziomie pretekstu do podjęcia rozważań na temat współczesnej kondycji artysty i możliwości uprawiania sztuki awangardowej. Zaaranżowano sytuację quasi-swobodnej rozmowy, w której schematycznie rekonstruowane epizody z życia Sikorskiego przeplatano przemyśleniami aktorów nad jego biografią, muzyką i ich dzisiejszą sytuacją w świecie sztuki.
Balansowanie pomiędzy rolą a pozorną prywatnością najciekawiej wypada w przypadku Tomasza Tyndyka – umiejętnie wykorzystana zbieżność imion aktora i kompozytora kilkakrotnie wprowadza niepewność co do jego aktualnej tożsamości. To ponadto rola o szerokim diapazonie emocji. Wątpliwości Sikorskiego co do wartości jego własnej muzyki mieszają się z zastrzeżeniami Tyndyka co do szans na wiarygodne zbudowanie tej roli. Kompozytor, z jednej strony, zostaje ustawiony w szeregu z Nietzschem, Pasolinim, a nawet Chrystusem, z drugiej – widzimy go jako ogarniętego manią prześladowczą, leżącego na podłodze we własnych wymiocinach alkoholika w ostatnich latach życia. Tak więc aktor wpada w drgawki stojąc na ustawionym centralnie, zagraconym kartkami i tekturowymi kubkami stole, niechętnie udziela wywiadu, w którym mówi o statyczności swojej muzyki, a także wrzeszczy, krytykując akustykę TR-u i domagając się lepszych warunków pracy w nowej siedzibie.
Podobnie rozbite są dwie pozostałe role. Jan Dravnel jest dla Tomka kolegą z teatru, drwiącym z Sikorskiego milicjantem i czekającym na nowy utwór zagranicznym mecenasem. Bardziej niż środkami aktorskimi, różnicuje swoje postaci poprzez użycie poszczególnych elementów kostiumu (nakrycie głowy milicjanta, marynarka). Podobnie Sandra Korzeniak, kilkakrotnie przebiera się przy ustawionym w głębi sceny wieszaku w różnokolorowe sukienki oraz futro, przechodząc pomiędzy rolami aktorki, niezbyt lotnej dziennikarki i miłośniczki muzyki Sikorskiego.
Ta fragmentaryczność znajduje odbicie w chaotycznej scenografii Anny Tomczyńskiej. Poza wspomnianymi już stołem i wieszakiem z ubraniami, składają się na nią m.in. stojące pod ścianami lustra, wanna, fortepian. Niektóre fragmenty akcji (kiedy struty Sikorski drży w wannie albo kiedy opowiada dziennikarce o swojej muzyce, a także wykonania utworów) projektowane są na wiszącą w głębi sceny foliową zasłonę. Powielony obraz widać na niewielkim telewizorze i dwóch kartonowych płaszczyznach, pojawiają się kolejne poziomy zwielokrotnienia i rozczłonkowania, co uzyskane zostaje przez zatrzymywanie obrazu na każdym z ekranów na różnych klatkach.
Tym, co pozostaje w kontraście wobec ukazanej na kilka sposobów fragmentaryzacji (rozbicie ról na kilka postaci, pozornie nieuporządkowana scenografia, wybiórczość w odniesieniach do biografii kompozytora) są autentyczność (którą wprowadza obecność Zygmunta Krauzego, wybitnego kompozytora i przyjaciela Sikorskiego, świadka jego życia) oraz muzyka. Krauze przez większość czasu przebywa w pobliżu fortepianu, włączając się w akcję jedynie poprzez krótkie wypowiedzi traktujące o tragicznie zmarłym muzyku, czytając ich wspólną korespondencję oraz wykonując fragmenty utworów. On też składa swoisty hołd Sikorskiemu i jego twórczości w ostatniej, pozorującej koncert scenie, kiedy w oczyszczonej ze scenografii przestrzeni pozostaje tylko fortepian i siedzący pod ścianą, elegancko ubrani Korzeniak i Dravnel, słuchający utworu Hymnos, po którym wzruszony Tyndyk mówi krótko: „Oklaski”.
Analogicznie można spojrzeć na całość spektaklu. Zamknięte w formę teatralnej próby przywoływanie fragmentów życia Sikorskiego jest sprawdzaniem możliwości teatru w przypominaniu i rekonstruowaniu dowolnej biografii. Niemniej wszystkie tematy, także prowadzone obok wątki warszawskiego TR-u czy możliwości bycia dzisiaj awangardowym artystą, zostały przyćmione przez prawdę bijącą zarówno z Zygmunta Krauzego, jak i z utworów Tomasza Sikorskiego. Szala przechyliła się na stronę muzyki. |
p i k s e l |