Teatr Przedmieście Rzeszów
Monika Siara
Pomysłodawczyni i reżyserka Teatru Przedmieście – Aneta Adamska – wraz z zespołem aktorskim złożonym z jej przyjaciół i krewnych, buduje swoją sztukę z tych intymnych, czasem wstydliwych historii, o których wielu wolałoby zapomnieć.
Podstawą literacką spektakli w Teatrze Przedmieście są poszatkowane i mocno zsubiektywizowane adaptacje dramatów i prozy m.in. Olgi Tokarczuk, Wiesława Myśliwskiego, Czesława Miłosza, Szymona An-skiego oraz scenariusze autorskie samej Adamskiej. Reżyserka albo nadaje znanym tekstom nowe sensy, szukając w nich treści bliskich sobie i swojemu zespołowi, albo tworzy scenariusze osnute na kanwie bardzo intymnych wspomnień (na przykład w Obietnicy korzysta z nagranych rozmów ze swoją babką, tworząc spektakl o sobie i o swojej matce). Również najnowszy spektakl – Ja jestem Kasia z Heilbronnu – jest zmaganiem reżyserki z własnymi wspomnieniami. Punktem wyjścia do opowieści przedstawionej w tej produkcji była sztuka Henricha Kleista – Kasia z Heilbronnu. Z mocno przetworzonego pierwowzoru (Adamska kawałkuje, wyrzuca i dopisuje) zachował się jedynie motyw ofiarnej siły miłości, która, zamiast budzić zachwyt, przeraża i staje się niebezpieczna. Na środku sceny stoi przykryty białym obrusem stół, zastawiony kieliszkami z winem, którym widz może się poczęstować przed zajęciem swojego miejsca. Dopiero kiedy gasną światła, a obrus zostaje ściągnięty, okazuje się, że pod obrusem, zamiast stołu, kryje się trumna wykonana z szarego, surowego drewna. Aktorzy podnoszą ją i rozpoczynają dziwaczny, spowolniony pochód. Drewniana skrzynia ponownie zostaje umieszczona w centrum akcji, po prawej stronie znajdują się dwie (prawdopodobnie kościelne) ławki, a po lewej stronie sceny jeden z aktorów gra na gitarze wolną, niepokojącą melodię. Przy trumnie stojącej na środku bawi się mała dziewczynka, jej klocki to jedyne kolorowe elementy w tym szarym, chłodnym świecie. Adamska ubrana w prostą, ciemną sukienkę siada obok sceny i komentuje: „To będzie historia o mnie, ta dziewczyna o kręconych włosach to ja, ale dwadzieścia lat temu”.
Widz ogląda opowieść o osieroconej dziewczynce, matce zastępczej i jej wymuszonym macierzyństwie, które nie staje się darem, ale przekleństwem. Aktorów na scenie jest pięcioro: dwóch wujków-dziadków, pan młody, Adamska sprzed dwudziestu lat jako panna młoda i ośmioletnia blondynka w amarantowej sukience. Do tego grona doliczyć należy jeszcze reżyserkę, która, choć zajmuje miejsce poza sceniczną akcją, nie pozostaje biernym obserwatorem równym widzowi, ale staje się głównym podmiotem opowiadanej historii. Zajmując miejsce pomiędzy widownią a sceną, siedząc na krześle pod ścianą, co jakiś czas na nowo odwiedza swoje życie, pojawiając się na scenie.
Fabuła spektaklu jest prosta: ośmioletnia dziewczynka traci pewnego dnia rodziców, którzy giną w wypadku samochodowym. Opieka nad nią spada na dziadka, którego egoizm i przyzwyczajenia przesłaniają dobro dziecka. Wybawienie przychodzi w postaci wujka (pan młody), który postanawia przyjąć rolę ojca swojej osieroconej siostrzenicy. W tym momencie rozpoczyna się dramat jego młodej żony (panna młoda – Kasia), która kierując się miłością do męża, rezygnuje ze swoich marzeń i ambicji, z pokorą wchodzi w narzuconą jej rolę, stając się zaraz po ślubie matką ośmiolatki. Reżyserka buduje na scenie kobiecy świat – tylko bohaterki posiadają imiona. Męscy bohaterowie zwracają się do siebie bezosobowo, ta historia ich nie dotyczy.
Rzeczywistość konstruowana na scenie to połączenie groteski z melancholią, oniryzmem. Obok przerysowanych, komicznych postaci wujków pojawia się mała dziewczynka. To ona całkowicie dominuje świat dorosłych, traktując ich jak figury, którymi może się dowolnie bawić, ale też sprawiać im ból. Rani przede wszystkim swoją przyszywaną matkę, którą z jednej strony traktuje jak zabawkę mającą spełniać jej rozkazy, a z drugiej jako rywalkę o względy ukochanego wujka – pana młodego.
Spektakl można podzielić na trzy części. Na początku dominuje melancholia – osierocona Magda nie zdaje sobie sprawy z zaistniałej sytuacji. Dopiero z czasem zaczyna pojawiać się nuta groteski za sprawą postaci wujków, a po części samej Magdy. Dziecko staje się coraz bardziej nieznośnie – nie przypomina smutnej, zadumanej dziewczynki z pierwszej sceny, ale rozwydrzonego bachora, któremu wszystko się należy. Im bliżej sceny wesela, tym atmosfera spektaklu staje się cięższa, bardziej dwuznaczna. Apogeum następuje właśnie w trakcie tej sceny, kiedy osobą najbardziej pokrzywdzoną staje się Panna Młoda. W dalszych scenach widz obserwuje mężatkę, której nikt nie słucha, nie liczy się z jej zdaniem. Odsuniętą na margines własnego życia, włożoną w formę młodej pani domu, która przecież nie może myśleć o sobie.
Choć w spektaklu dominuje bardzo prywatna perspektywa, to jednocześnie można odczytywać go na planie bardziej ogólnym. Adamska pokazuje bowiem sytuację, w której wplątanie kobiety w stereotypową rolę opiekunki ogniska domowego staje się równoznaczne z próbą pozbawienia jej własnej osobowości. Sens figury dziecka, uważanego często za symbol małżeńskiego szczęścia, zostaje odwrócony. To właśnie dziecko jest tutaj tym, co wprowadza zamęt, odbiera radość i marzenia. |
p i k s e l |