Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, Duża Scena
August Strindberg
Do Damaszku
reżyseria, opracowanie muzyczne: Jan Klata, adaptacja, przepisanie, dramaturgia: Sebastian Majewski, scenografia: Mirek Kaczmarek, ruchy: Maćko Prusak, premiera: 5 października 2013
Izabela Zawadzka
Sen o Strindbergu
Dramat szwedzkiego autora to tekst o poszukiwaniach. Bohater, nazwany przez Strindberga Nieznajomym, chce odnaleźć swoje miejsce w świecie. Choć wydaje się, że osiągnął wszystko – ma żonę i dzieci, jest znanym i cenionym pisarzem – szuka głębszego sensu w życiu. Zostawia rodzinę, chce odnaleźć prawdziwą miłość, Boga lub jakikolwiek cel.
Wszystkie te wątki można odnaleźć w realizacji Starego Teatru. Jan Klata i Sebastian Majewski przenoszą na scenę tekst prawie w całości, choć nadają mu nowe znaczenia i tworzą nowe powiązania. Już od chwili wejścia na widownię odbiorcy wkraczają w świat odległy od pierwszych skojarzeń ze Strindbergiem. Z głośników dochodzi Creep, szlagier grupy Radiohead. Klata remiksuje utwór, spowalnia jego rytm, zapętla wokal, budując tym samym strukturę muzyczną nawiązującą do kompozycji spektaklu. Sam wybór piosenki może nasunąć widzom asocjacje, które późnej będą trafnie opisywać bohatera. Utwór Creep to wyraz niedopasowania do społeczeństwa, poszukiwania spełnienia i miłości. Wyśpiewywany wers „Ja tu nie pasuję” powtarza się w nim jak mantra.
Przepisanie tekstu dramatycznego zachodzi na wielu poziomach. Po pierwsze – główny bohater z Nieznajomego zostaje przekształcony w Idola (Marcin Czarnik), gwiazdę rocka, muzyka, którego wszyscy znają i ubóstwiają. Od pierwszej sceny roztacza wokół siebie aurę tajemniczości. Wjeżdża na scenę na fantastycznym rowerze, stylizowanym na motocykl rodem z Easy Ridera. Jest ubrany w garnitur i białą koszulę, które nosi z nonszalancją. Przez powtarzany w kółko jeden gest krzyżowania rąk w nadgarstkach stwarza wrażenie, jakby nieustannie pozował do zdjęć pstrykanych z ukrycia przez paparazzich. Jego zachowanie budzi też skojarzenie z bohaterem nowofalowego filmu Jean-Luca Godarda Do utraty tchu – Michelem Poiccardem, którego charakterystycznym gestem było przesuwanie kciukiem po linii swoich ust. On także był niespokojnym duchem, poszukiwaczem mocnych wrażeń i emocji, które mogłyby nadać jego życiu jakiś sens. Zmieniając profesję bohatera, Majewski z Klatą sięgają po tę dziedzinę sztuki, która jest najbliżej popkultury, luksusu i show-biznesu. Muzycy należą do nielicznych twórców, którzy są rozpoznawalni przez tłumy. W XXI wieku świat celebrytów jest praktycznie zamknięty na pisarzy, szczególnie poetów. To przeniesienie bohatera w sferę muzyki generuje pewne stereotypowe skojarzenia, które niosą ze sobą istotne konsekwencje. O ile poeta kojarzy się z kimś uduchowionym, natchnionym, to muzyk mógłby być utalentowanym lekkoduchem, wyrażającym się przez dźwięki, które – oddziałując przede wszystkim na emocje – nie zawsze zostają przez odbiorców właściwie zrozumiane. Idol jako uczestnik świata show-biznesu, ma rzesze fanów, które nie muszą go rozumieć, żeby go pokochać. Bohater w spektaklu Klaty nie potrafi wyrazić swoich idei w sposób czytelny dla odbiorców. Kieruje się impulsem, idzie za emocjami. Chociaż nie wie, w którą stronę się udać, czuje, że nie powinien porzucać poszukiwań. Stale przypomina mu o tym muzyka, którą słyszy tylko on i Ewa (Justyna Wasilewska), kobieta, która – według Idola – może dać mu szczęście.
Lekarz (Krzysztof Zarzecki) ubrany jest w garnitur z nadrukiem obrazu, a pod marynarką nie ma koszuli. Taki sam wzór widnieje na garsonce jego siostry (Dorota Segda). Są kolorowi i groteskowi. Przypominają dzieła sztuki – płótna, z których ktoś zrobił wycinankę i postawił na scenie. Jeżeli to Idolowi podporządkowana jest cała akcja, inne postaci są tylko punktami na jego drodze. O tym, że ich rola jest drugoplanowa, a wszystko koncentruje się wokół podróży Idola, świadczy również fakt, że aktorzy grają po kilka ról, między poszczególnymi scenami stają się kimś innym, nie zmieniając przy tym ani stroju, ani stylu gry. Tym sposobem Krzysztof Globisz najpierw wchodzi na scenę jako kloszard, żeby potem pojawić się na niej jako dziadek Ewy; w roli jej matki występuje Katarzyna Krzanowska, która jednocześnie w innej scenie jest żałobnikiem, a Adam Nawojczyk jest zarówno chorym psychicznie Cezarem, jak i Jezusem (postacią dopisaną przez Majewskiego i Klatę). Sposób gry także podporządkowuje przebieg akcji Idolowi i jego onirycznym wizjom. Aktorzy nie budują realistycznych ról. Ich styl bardziej przypomina postaci z komiksów, które operują wyrazistymi gestami, ostrymi ruchami pozbawionymi płynności i naturalności.
Te wszystkie zabiegi sprawiają, że spektakl nabiera wymiaru moralitetu, snu czy wyobrażenia głównego bohatera, który spotyka na czasie swojej mentalnej podróży kolejne tajemnicze postaci. W moralitecie występują jednak postacie alegoryczne, pokazujące walkę dobra ze złem. Tylko, co w Do Damaszku jest dobre, a co złe? Czy Ewa może być personifikacją miłości, skoro to ona jest jedną z osób rzucających klątwę na Idola? Który z bohaterów miałby reprezentować czyste zło? W Do Damaszku bohaterowie nie dzielą się na czarnych i białych. Są raczej mieszanką wybuchową, wytrącającą Idola z rytmu, zmuszającą do ciągłego poszukiwania i nieustawania w drodze.
Obok znanych z dramatu osób, pojawiają się dwie kobiety, które przedstawiają się jako groupies, fanki podążające w trasę za swoim idolem (Aldona Grochal i Beata Paluch). Kilkakrotnie w czasie spektaklu wchodzą na scenę, wyśpiewując intermedia. Dopowiadają elementy fabuły, dają tajemnicze wskazówki, które mogłyby pomóc w zrozumieniu przebiegu zdarzeń.
Najważniejsza w przemianie Idola jest sama droga. Mimo że na scenie przedstawiona jest fragmentarycznie (liczne przeskoki w czasie i miejscach), stanowi oś całej fabuły. Nieodłącznym elementem tej podróży jest śmierć. Widać to od samego początku w monumentalnej scenografii Mirka Kaczmarka, która jest w całości zbudowana z ludzkich czaszek. Przypomina ogromną kaplicę, przestrzeń sakralną poświęconą rozpamiętywaniu skończoności ludzkiego życia. Ta sceneria nadaje podróży Idola wymiar religijny i duchowy. Aspekt religijny podkreśla jeszcze jeden moment – wejście na scenę Chrystusa. Z jednej strony, sekwencja ta wpisuje się w wizyjny i oniryczny klimat przedstawienia. Postać Jezusa odgrywa Adam Nawojczyk, który został przedstawiony publiczności jako chory psychicznie Cezar. Klata zrównuje w ten sposób męczeństwo i przeobrażenie duchowe z szaleństwem. Z drugiej strony sprawia, że sama przemiana wewnętrzna zostaje uwznioślona przez porównanie z męczeństwem Chrystusa. To porównanie nie determinuje jednak jej znaczenia. Idol nieustannie szuka sensu własnej drogi. Finał spektaklu – taniec Idola na szklanej trumnie – może sugerować, że w gruncie rzeczy sztuka, którą tworzy bohater, ma wymiar destrukcyjny, prowadzi do śmierci duchowej, bez perspektywy zbawienia. |