Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie
Bernard-Marie Koltès
Walka czarnucha z psami
przekład: Maria Leśniewska, reżyseria: Jakub Porcari, dramaturgia: Szczepan Orłowski, scenografia i kostiumy: Łukasz Błażejewski, muzyka i dźwięk: Sławomir Kupczak, multimedia: Michał Poniedzielski, Remigiusz Wojaczek, kamera live: Ernest Król, światła: Jakub Porcari, Łukasz Błażejewski, asystent reżysera: Tomasz Wiśniewski
premiera: 16 listopada 2013 roku

 

Tomasz Kaczorowski
„Czarnuch” z szarych blokowisk

 

Wchodząc w podziemia tarnowskiej sceny Underground, zaaranżowanej w piwnicach teatru, widz wkracza do surowego i klaustrofobicznego świata. Po fotelach przemyka światło, przypominające reflektor z wieżyczki strażniczej. Przestrzeń jest niewielka i przytłaczająca – otoczona betonowymi ścianami i niskim stropem. Kanały wentylacyjne zasłonięte są folią, z boku stoi metalowy, pobazgrany sprayem płot. W prawym rogu sceny znajduje się malutki barak, a po lewej stronie – wieża strażnicza, zbudowana z kanistrów z wodą. W głębi stoją białe płyty, pełniące funkcję ekranu. Na środku elegancki fotel, a przed nim mały zbiornik z cieczą imitującą szlam. Akcja nie toczy się więc na opisanym przez Koltèsa placu budowy francuskiego przedsiębiorstwa, gdzieś na zachodzie Afryki, lecz na zamarłej budowie pośród szarych blokowisk, czyli w miejscu, na które możemy się natknąć w każdym polskim mieście.
W Walce czarnucha z psami Koltès stworzył dwa biegunowo skontrastowane światy. Odizolowane i nieufne wobec siebie nawzajem, zupełnie sobie obce: tajemniczą Afrykę i rzeczywistość przybyszów z Francji, którzy robią wszystko, żeby czuć się, jak u siebie (nawet kosztem rdzennych mieszkańców). Na budowie ginie czarnoskóry robotnik. Okoliczności jego śmierci są co najmniej dziwne. W relacjach Horna i Cala – francuskich inżynierów nadzorujących prace – pojawia się kilka wersji wydarzeń: mężczyzna został potrącony przez ciężarówkę, uderzył w niego piorun, został zastrzelony przez Cala. Na dodatek nie można odnaleźć zwłok, które chce zabrać do wioski brat tragicznie zmarłego – Alboury. Nie ma wątpliwości, że za śmierć odpowiada niechętny czarnoskórym Cal, choć nigdy nie poznamy szczegółów zabójstwa.
Jakub Porcari – reżyser spektaklu – stworzył bardzo proste przełożenie Koltèsowskiej rzeczywistości na bliskie widzom realia. Zamiast Afryki – tajemniczym i obcym światem jest tu blokowisko i jego mieszkańcy. Murzyn jest tu solidnie zbudowanym, łysym i wytatuowanym agresorem. Francuskich kolonizatorów zastąpili zmarnowani życiem, wykształceni reprezentanci wyższej klasy średniej.
Spektakl toczy się na dwóch poziomach: na „żywym planie”, przypisanym białym, i na ekranie, na którym transmitowany jest na żywo obraz zza płotu, gdzie ukryty został tytułowy „czarnuch”. Na białej powierzchni tła oglądamy też projekcje kreskówkowych animacji, przedstawiających ruiny fabryki i agresywnego pudla. Animacje pojawiają się w momentach przejść między scenami, ilustrując to, co przed chwilą wypowiedzieli bohaterowie (np. zaginięcie psa, wędrówkę po gruzowisku, wyobrażenia o Afryce).
Małgorzata Sugiera w swoim studium poświęconym twórczości Koltèsa zauważa, że miejsca akcji jego dramatów to wyrwane z rzeczywistości przestrzenie, fascynujące „miejsca-metafory”, miejsca odnalezione, które odkrywa się przypadkiem . Jakub Porcari buduje spektakl jakby w kontrze do metaforyki Koltèsa. Przestrzeń sceniczna została ukonkretniona przez naturalistyczne elementy, takie jak chropowata faktura betonu, wulgarne hasła napisane sprayem, wywołująca wstręt brunatna ciecz. Reżyser prowadzi aktorów psychologicznie, czasami oczekując od nich zwierzeń, opowiadania snów, histerycznych reakcji. Horn (Ireneusz Pastuszak), Cal (Aleksander Fiałek) i Leone (Kinga Piąty) są „białymi kolonizatorami” – niespełnionymi „wykształciuchami”. Ich niepowodzenia życiowe, nienawiść i lęk przed niebezpieczeństwami zza ogrodzenia, zlewają się w jedno nadrzędne uczucie, motywujące ich do działania. Horn jest cyniczny i za wszelką cenę chce spokoju – nie waha się zapłacić, żeby uniknąć konieczności wytłumaczenia się ze śmierci pracownika na prowadzonej przez siebie budowie. Cal nienawidzi czarnoskórych i jest alkoholikiem – nie ma wyrzutów sumienia po zabiciu podwładnego, boi się tylko demaskacji i kary. Zaś Leone – sprowadzona przez Horna narzeczona – jest ograniczoną dziewczyną, która co chwila się przebiera i maluje, a w zamian za przygodę w egzotycznym świecie (tu: w niebezpiecznej dzielnicy) jest gotowa na wszystko. Takie potraktowanie spłaszcza i redukuje postaci z dramatu Koltèsa i nadaje im odcień pretensjonalności.
Zupełnie innymi środkami zbudowana została rola Alboury’ego (Tomasz Wiśniewski). Reżyser ukrył go za metalowym ogrodzeniem. Wiśniewski operuje stonowanymi gestami i zachowuje kamienną twarz. Kamera pokazuje stopniowo w kolejnych scenach jego tatuowane dłonie, ramiona i twarz. Obraz z kamery drga, co sprawia wrażenie, że podglądamy bohatera w stanie ekstremalnego napięcia, w gorączce lub pijanego. Reżyser próbował wywołać u widzów napięcie i podtrzymać atmosferę oczekiwania nieobecnego „czarnucha”, gdy jednak wychodzi on na scenę w ostatniej sekwencji, żeby zemścić się na zabójcy brata – nie jest już w stanie przyciągnąć uwagi widzów. Kamera obnażyła go i zdefiniowała jako obcego, po którym można się spodziewać niewiele poza tym, że w końcu dokona zapowiadanej zemsty.
Za sprawą ilustracyjnych projekcji i tautologicznej gry aktorskiej (każde słowo zostaje obudowane gestem) wszystko pokazane zostaje w skali jeden do jednego. Najbardziej rażąca jest pod tym względem scena poszukiwania ciała w ściekach, w której Aleksander Fiałek jako Cal tapla się (ochlapując publiczność) teatralnym szlamem. W ten sposób absurdalna historia z zaginionym ciałem, pozbawiona charakterystycznej dla dramatów Koltèsa atmosfery sennego koszmaru i egzystencjalnego lęku, natomiast przeprowadzona zgodnie z regułami prawdopodobieństwa i realizmu psychologicznego, staje się tym bardziej sztuczna i niezamierzenie śmieszy.

 

Zob.: Małgorzata Sugiera, Koltès: metafory realnych miejsc, [w:] tejże, Potomkowie króla Ubu, Kraków 2011, s. 445.

p i k s e l