TR Warszawa
Druga kobieta
na podstawie scenariusza Johna Cassavetesa Opening Night w tłumaczeniu Klaudyny Rozhin
reżyseria: Grzegorz Jarzyna, adaptacja i scenariusz: Grzegorz Jarzyna, Anna Nykowska, scenografia: Chasper Bertschinger, kostiumy: Anna Nykowska, muzyka: Jacek Grudzień, reżyseria dźwięku: Piotr Domiński, Dominika Kotarba, reżyseria światła: Felice Ross, wideo projekcje: Bartek Macias
premiera: 24, 25 kwietnia 2014
Anna Bajek
Zderzenie z rzeczywistością
„Wszyscy chcą być kochani. Wszyscy muszą być kochani. Cały świat, każdy chce być kochany. Gdy miałam osiemnaście lat, mogłam wszystko. Było tak łatwo. Wszystkie moje emocje były na wierzchu. Teraz jest mi coraz trudniej i trudniej porozumiewać się z ludźmi” – tymi słowami rozpoczyna się zarówno film John Cassavetesa Premiera, jak i przedstawienie Grzegorza Jarzyny. Wiktoria Gordon (Danuta Stenka), starzejąca się gwiazda teatralna, w przygotowywanej premierze ma się wcielić w rolę Virginii, kobiety w średnim wieku, odczuwającej obsesyjny lęk przed starością. W jednej z pierwszych scen przedstawienia Wiktoria spotyka się z tłumem fanów, w tym z chorobliwie zakochaną w niej nastolatką, Talią (Justyna Wasilewska), która parę sekund później ginie w wypadku samochodowym na oczach aktorki. Od tego zdarzenia Wiktoria wciąż przywołuje obraz dziewczyny, traktując Talię jak swoje utracone, młodsze wcielenie. Zachowuje się tak, jakby wierzyła, że dzięki niej będzie mogła cofnąć czas – zagrać swoją rolę tak „jakby wiek nie miał żadnego znaczenia”, ukryć się przed przemijaniem.
Scenariusz Jarzyny i Nykowskiej, inspirowany tekstem Cassavetesa, jest dość wiernym odwzorowaniem oryginału pod kątem struktury oraz dialogów – w większości zachowana została kolejność scen, lecz wycięto niektóre filmowe kadry, inne natomiast wykorzystano w odmiennych kontekstach (różni się na przykład zakończenie spektaklu, ale bazuje na innej, zawartej w ekranizacji, scenie). Jarzyna za główną oś konstrukcji scenariusza przyjął sekwencje zza kulis, z pracy aktorów nad spektaklem. Interesują go przede wszystkim prywatne reakcje postaci na inscenizowany przez nie tekst. Bohaterowie obniżają bowiem wartość przygotowywanej sztuki, w trakcie prób czytanych podkreślają nienaturalność postaci, wręcz wyśmiewają role, które mają zagrać. Jednak w rezultacie to ich zachowanie podczas prób staje się dużo bardziej nienaturalne od zapisanej w scenariuszu fikcji. Wcale nie grają ról, ale siebie samych. (Jak mówił Jarzyna w rozmowie z Dorotą Wyżyńską w dodatku specjalnym „Co jest grane?”: „Używam teatru jako medium, które pozwala na opisanie postaw życiowych, egzystencjalnych wyborów” .)
W filmie Cassavetesa aktorzy przygotowują premierę teatralną. W spektaklu rzeczywistość przedstawiona zyskuje jeszcze jedno piętro, ponieważ niektóre zachowania postaci wydają się przeniesione z autentycznych prób aktorów TR Warszawa. Dostrzegalna jest wyraźna analogia między sytuacją postaci na scenie a prywatnością aktorów, zasygnalizowana już zachowaniem prawdziwych imion (na przykład Adam Woronowicz gra Adama, Dawid Ogrodnik - Dawida, a Rafał Maćkowiak - Rafała). W scenariuszu można też odnaleźć odniesienia do problemów organizacyjnych i finansowych w TR Warszawa. Druga kobieta tematyzuje więc sytuację podejmowania ciągłych starań o wyprodukowanie premiery, która na końcu i tak nie dochodzi do skutku.
Oprócz tego, że postaci otrzymały inne imiona niż ich filmowe pierwowzory, odmiennie budowane są też ich wzajemne relacje. Nowe interpretacje stworzyły ciekawe uzasadnienia dla sytuacji scenicznych, zostały częściowo wpisane we współczesne realia pracy w teatrze, a także przepuszczone przez filtr kultury masowej. Autorka sztuki (Marta – Agnieszka Podsiadlik) – w filmie będąca dystyngowaną starszą panią – w spektaklu Jarzyny jest młodą dziewczyną o swobodnej i niezobowiązującej manierze mówienia (jakby pomiędzy zdaniami żuła gumę); próby obserwuje zza ekranu laptopa. Bez skrępowania robi krytyczne uwagi starszej i bardziej doświadczonej w pracy teatralnej Wiktorii („Nie niszcz złą rolą świetnej sztuki”). Jednak to jej rady trafiają w sedno problemu, z którym mierzy się aktorka – nie jest w stanie zagrać Virginii, nie dostrzegając w niej odbicia własnej sytuacji. Tymczasem Wiktoria twierdzi, że „postać jest jej obca”, narzeka na brak nadziei w scenariuszu, bo szaleńczo próbuje ją odnaleźć w swoim życiu. Zabija w sobie prawdziwe emocje, starając się być kimś, kim nie jest. Sebastian (Sebastian Pawlak) to dzisiejsza wersja garderobianego – jego obowiązki i relacje z aktorką nie mieszczą się w definicji tego zawodu, zresztą obecnie nie funkcjonującego w teatrach – to trochę manager, stylista i wielbiciel, zabobonny i parający się magią. Przed premierą odprawia nad Wiktorią zaklęcia, a wcześniej zabiera do egzorcystki, próbując uwolnić aktorkę od duchowego kontaktu z tragicznie zmarłą fanką. Scena u egzorcystki Vivian (Tomasz Tyndyk) doprowadzona jest do granic absurdu. Ma na to wpływ sceneria (projekcja indyjskiego ornamentu w tle), sztuczna atmosfera wywołana stworzeniem „kręgu wróżbickiego”, fatalizm (pomocnikowi nie wychodzi nawet zapalanie świecy, a egzorcysta nie orientuje się, że wraz z nimi od dawna siedzi „duch”) oraz przestylizowane, obwieszone biżuterią i epatujące przepychem postaci – przede wszystkim kreacja jednego z dwóch pomocników Vivian, Franka (Lech Łotocki). Od stóp do głowy zasłonięty kostiumem, przerysowany natapirowaną fryzurą, łudząco przypomina projektanta mody Karla Lagerfelda. Nic więc dziwnego, że Wiktoria przerywa seans spirytystyczny, krzycząc: „To jest jakiś teatr!”. Medium, kojarzące się z rozwojem duchowym, tutaj paradoksalnie sygnalizuje materializm. Jednak początkowo postać fałszywej egzorcystki została potraktowana zupełnie poważnie, uznana za wyznacznik prawdy.
W porównaniu z obrazem Cassavetesa rozwinięciu uległa relacja Wiktorii z wytworem jej umysłu, Talią. Nastolatka to bardzo niejednoznaczna postać: jest z jednej strony pretensjonalna i infantylna (stojąc przed lustrem wdzięczy się jak nadpobudliwe, małe dziecko), z drugiej strony natomiast, niewinny ton jej głosu, groteskowo zniekształcony aparatem na zęby, potrafi być pełen okrucieństwa i brutalnej szczerości. Konfrontacjom kobiet towarzyszą ambiwalentne uczucia. Podczas pierwszego spotkania widoczna jest ich wzajemna fascynacja: porozumiewają się instynktownie, bez słów, wydając z siebie jedynie niezdefiniowane dźwięki, piszczą, Wiktoria zachowuje się jakby była w transie. W ostatniej, wspólnej scenie Talia nosi futro Wiktorii, zyskuje pewność siebie i władzę, próbuje udusić aktorkę, szepcząc „kocham panią”. Gdy ta orientuje się, że jedynym ratunkiem przed autodestrukcją jest odrzucenie złudzeń, topi młodszego sobowtóra w wannie. Prawda okazuje się dla niej bardziej wyzwalająca niż bolesna.
Widzowie większość przedstawienia oglądają z perspektywy kulis, natomiast widownia w domyśle znajduje się w głębi sceny, po jej drugiej stronie. Kiedy ma dojść do premiery, kulisy zostają zasłonięte kurtyną, za którą znika wyświetlana przez chwilę schematyczna projekcja publiczności (nie jest to odbicie oglądających przedstawienie widzów). Dopiero wtedy właściwa kurtyna zasłania widzom scenę. Po chwili znów się rozsuwa, ukazując Wiktorię (czy też Danutę Stenkę) – już bez blond peruki, w której grała całe przedstawienie, z radością ujawniającą swój wiek. Gdy reszta aktorów wychodzi na scenę, można usłyszeć „spontaniczne” stwierdzenia: „To tylko teatr”, „Zaskoczyłaś mnie”. Talia (Wasilewska?) wychodzi spośród publiczności z bukietem kwiatów dla swojej idolki (zarówno Wiktorii jak Stenki?), wręczając je w trakcie oklasków (klaszczą zarówno widzowie, jak i aktorzy). Zmiana orientacji widowni (widzowie przez całe przedstawienie podglądają kulisy, dopiero w ostatnich chwilach obserwują scenę) oraz samo zakończenie spektaklu, w którym granica między postaciami a aktorami ulega zatarciu, prowadzą do odsłonięcia pewnej realności zdarzenia teatralnego, skontrastowanego tym samym z „faktycznym życiem”, które okazuje się odgrywane, sztuczne. Fikcja teatralna zostaje rozbita nie w odsłoniętych podczas spektaklu kulisach, lecz właśnie na scenie, w momencie bezpośredniego wyznania Wiktorii (Stenki) oraz podczas oklasków. Teatr przestaje być wtedy przestrzenią kreowania ról, a staje się miejscem realnego spotkania aktorów i widzów.
Jarzyna o Drugiej kobiecie, rozmowa z Grzegorzem Jarzyną, 12 IV 2014, CJG, http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,15781091,Jarzyna_o__Drugiej_kobiecie_.html, dostęp z dnia 9 IX 2014. |