Teatr Narodowy w Warszawie, Sala Bogusławskiego
Władimir Sorokin
Lód
adaptacja, reżyseria, opracowanie muzyczne: Konstantin Bogomołow, tłumaczenie adaptacji: Agnieszka Lubomira Piotrowska, scenografia: Larisa Łomakina, reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
prapremiera: 25 stycznia 2014

 

Anna Bajek
Zbawienie dla Ziemi?


Według kosmologii, na której opiera się fabuła powieści Władimira Sorokina, lód to kosmiczna substancja, która po zderzeniu z ludzkim mostkiem zaczyna wibrować i, wprawiając serce w drżenie, „budzi” je. Większość ludzi, nazywanych „maszynami z mięsa”, jest pusta.  Jedynie w dwudziestu trzech tysiącach ciał „żywych Braci Serca” uwięzione zostało światło, które podczas stworzenia Ziemi odbiło się w pierwotnym, ziemskim oceanie. Ich misją jest teraz odnalezienie wszystkich współbraci i sióstr, rozproszonych po całym świecie. Gdy ich serca się połączą, zadrżą we wspólnym uniesieniu, przewyższającym jakiekolwiek ziemskie, materialne czy erotyczne rozkosze, a martwy świat ulegnie zniszczeniu. Stworzona przez Sorokina mitologia opiera się na totalitarnych podstawach – „żywi”, mający jasne włosy i niebieskie oczy, działają w obranym przez siebie, utopijnym celu, jednak proces „budzenia serc” odbywa się kosztem „maszyn z mięsa”. Jeśli serce po uderzeniu lodowym młotem nie poda imienia – „puste ciało” zostaje rozstrzelane. W szukaniu „swoich”, nadistotom pomagają nazistowskie obozy pracy, oddziały komunistów.

Konstantin Bogomołow dokonał sprawnej adaptacji obszernej powieści, kondensując poszczególne wątki tak, by nadal między sobą korespondowały. Reżyser podzielił przedstawienie na dwie części, jak informują napisy, wyświetlane na ekranie przed rozpoczęciem każdej z nich, stanowią one Stary i Nowy Testament. Na podobnej zasadzie odwróconej Biblii (pod tytułem starszej części prezentowana jest współczesność, a Nowy Testament to historyczna retrospekcja poprowadzona od czasów II wojny światowej) skonstruowana jest sama powieść, jednak nie pojawiają się w niej nazwy biblijnych ksiąg. Stary Testament w przedstawieniu Bogomołowa odnosi się do części pierwszej, współczesnej wizji zdeprawowanej Rosji, gdy sekta Braci Serca, poszukująca wśród ludzi o aryjskiej urodzie swoich braci i sióstr, działa na zorganizowanych zasadach. Natomiast fragment nowotestamentowy to mesjanistyczna historia Hram (Danuta Stenka), która relacjonuje całe swoje życie i misję powierzoną jej w ramach działalności w bractwie.
Scena wyłożona jest staromodnym linoleum, na proscenium ustawiono szesnaście tapicerowanych, rozkładanych foteli. Wnętrze sceny zasłania gigantyczny ekran, rozciągający się na całą jej szerokość i wysokość. Pośród foteli stoi drewniany krzyż, z czaszką nabitą na szczyt jego pionowego słupa. Aktorzy wkraczają w tę przestrzeń bezceremonialnie, wszyscy na raz. Ich zdystansowana gra w wielu przypadkach przypomina składanie relacji z życia postaci (niektórym aktorom przypisano kwestie kilku bohaterów). Większość z nich melodeklamuje tekst do ledwo słyszalnych kompozycji György Ligetiego i Franciszka Liszta. W taki sam beznamiętny sposób – bez intonacji i emocji – recytują fragmenty brutalne i wulgarne. Niekiedy wprowadzają ironiczną perspektywę, bawią się melodyką mowy. Wyjątek stanowi postać biznesmena Barenboima (Mariusz Bonaszewski), który mówi bardzo emocjonalnie, gestykulując. Jest to uzasadnione przemianą, jaką przechodzi ta postać – gdy zaczyna „czuć drżenie serca”, zauważa bezsensowność życia pustych „maszyn z mięsa”. Pozostali aktorzy wykonują jedynie pojedyncze gesty, ich ekspresja jest znikoma, podobnie jak mimika twarzy. Zarówno fizyczna bliskość, jak i ekstatyczne „zbliżenia serc” nadistot, zostały ograniczone do uścisku dłoni. Relacjonowane drastyczne wydarzenia, tortury, akty seksualne, gwałtowne wzruszenia nie przekładają się na działania sceniczne. Fragmenty scenariusza, opisujące czynności bohaterów, wyświetlane są na ekranie w tle. Aktorzy, tak jak widzowie, patrzą na napisy, a po ich zniknięciu powracają do swoich kwestii. Ubiór nie tylko nie koresponduje z rolą, ale niekiedy ostro z nią kontrastuje. Tak jest w przypadku mocno akcentowanej w tekście oryginału Sorokina nagości – w spektaklu kobiety, również prostytutka, noszą golfy. Podejrzewam, że dla osób nieznających książki tak skrajna niedosłowność może być dezorientująca. Retrospekcje, sny postaci nie są w żaden czytelny dla odbiorcy sposób odróżniane od wydarzeń teraźniejszych. Aktorzy wypowiadają bardzo obszerne kwestie, nie zawsze kierując je do konkretnych bohaterów, co wymusza ciągłą koncentrację na treści. Jednak w samym odbiorze starotestamentowej części, bardziej od konkretnych epizodów liczy się wymowa całości, kontrastująca z częścią drugą.
Dość monotonny rytm spektaklu po raz pierwszy zostaje zburzony sceną rozpakowywania z dekoracyjnego papieru trumien, włożonych jedna do drugiej, jak rosyjskie matrioszki. Aktorzy kładą je w szeregu, od największej do najmniejszej, wzdłuż krawędzi sceny. Traktują trumny niczym wagony lokomotywy, imitują dźwięk stukotu kół i buchania pary. Ich zachowanie ironicznie przełamuje dotychczasową stylistykę. Paradoksalnie, działanie aktorów nie znajduje odzwierciedlenia w tekście. Trumny pozostaną na swoich miejscach do końca spektaklu, pełniąc również inne funkcje – jedna z nich posłuży jako wanna, w której Jurij Łapin (Dobromir Dymecki) i Ilona (Anna Grycewicz) rozmawiają o masturbacji, a na ekranie pojawia się opis intymnych szczegółów. Są metaforą upodlonego świata ludzkich, czysto fizycznych i płytkich doznań. W wieńczącym spektakl tekście, wyświetlanym w tle, ludzkie domy porównywane są także do trumien, ponieważ ludzie „są martwi od urodzenia”. Ustawiona pionowo trumna jest wreszcie znakiem śmierci tysięcy ludzi, „odpadów” zabijanych przez bractwo, a tym samym ofiar stalinowskich zbrodni oraz amboną, z której przemawia Hram. Trumny mają tutaj dwojaką rolę – to element groteskowy, który w drugiej części przedstawienia otrzymuje poważny i refleksyjny podtekst.

Bogomołow wzmocnił biblijną stylizację języka w powieści, a w centrum swojego spektaklu umieścił postać Hram. Do obecnych w powieści tematów gnozy, komunizmu, nihilizmu, obrazu rosyjskiego społeczeństwa czy pornografii podszedł z ironią, koncentrując się na diagnozie i pytaniach o człowieka zatraconego w cywilizacji, mechanicznie jedzącego, kochającego, który nie potrafi „mówić sercem”. Brak mu naturalnych, pierwotnych odruchów, uczuć, empatii. Reżyser kwestionuje wartość takiego życia i pyta o zbawienie, możliwość rozgrzeszenia. Sorokin w swojej powieści zwodzi czytelnika, bawi się sakralną stylizacją fikcyjnego świata, pozwala wierzyć w zasadność praktyk i cel uświęconego, wyidealizowanego bractwa: zniszczenie Ziemi i zabijanie ludzi. Bogomołow zdaje się więc, za autorem powieści, pytać o naturę człowieka. O przyczynę i zasadność czynów, osobistą odpowiedzialność, wolną wolę. „Śmierć to najlepsze, co was w życiu spotka” – to ostatnie zdanie, wyświetlane przed publicznością na ekranie,  zostało dodane do scenariusza. Reżyser prowokuje widza – co w dzisiejszych czasach oznacza „człowieczeństwo”? I zdaje się – przewrotnie – stawać po stronie Hram i nadistot.

Postać Hram pojawiając się na scenie w drugiej połowie spektaklu, wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów oraz otoczenia. Stenka początkowo stylizuje długi monolog na opowieść staruszki. Waria Samsikowa urodziła się w rosyjskiej wiosce, w wieku kilkunastu lat została wywieziona do obozu koncentracyjnego w Polsce, gdzie została zauważona przez niemieckiego dowódcę. Mężczyzna po „przebudzeniu” jej serca, które podało imię Hram, przewiózł dziewczynę do Austrii, gdzie senior sekty, Bro (Jerzy Radziwiłowicz), zaznajomił ją z początkami tworzenia bractwa i jego celami. Po zdobyciu niezbędnych informacji Hram zostaje wysłana do Rosji, by tam z braćmi, działającymi na kadrowych stanowiskach Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego ZSRR, wyszukiwać pobratymców. Po śmierci Stalina Hram zostaje aresztowana, oskarżona o pracę na rzecz obcego wywiadu i zmuszona do składania zeznań. Opowieść Hram uzupełnia narrator (Mateusz Rusin). Odczytuje i relacjonuje on historię kobiety z księgi stanowiącej „Nowy Testament”. W jego intonacji i sposobie recytowania coraz wyraźniej wybrzmiewa biblijna, hieratyczna stylizacja. Punkt kulminacyjny spektaklu – obraz tortur, jakim Hram została poddana przez NKWD – utrzymany jest w odmiennej stylistyce. Dochodzi wtedy do intensyfikacji różnych – wizualnych i zmysłowych – bodźców. Mężczyzna pełniący funkcję narratora wynosi na ramieniu krzyż, ekran unosi się, a oczom widzów ukazują się trzy piedestały; na nich stoją otwarte lodówki, w których zamykani byli więźniowie, wśród nich Hram. Stenka opowiadając o maltretowaniu, zaczyna spokojnie, ledwie słyszalnym głosem, pod koniec śpiewnie melorecytuje, współgrając z nasilającym się dźwiękiem, wibrującym w tle. Przechodzi więc od postawy zdystansowanej, przez przepełnioną bólem i emocjami, aż do końcowego wytchnienia, naznaczonego spokojem i nadzieją. Obraz sceniczny budzi skojarzenie z Golgotą, a historia i postawa Hram zostaje w czytelny sposób zestawiona z ofiarą Chrystusa. Również ona poświęca się dla ludzkości, chce uwolnić ją od grzechu, „budząc z uśpienia” serca zdominowane cielesnością. Stara się ratować moralnie martwe społeczeństwo, ukazane w starotestamentowej części.

Bogomołow wzmocnił biblijną stylizację języka w powieści, a w centrum swojego spektaklu umieścił postać Hram. Do obecnych w powieści tematów gnozy, komunizmu, nihilizmu, obrazu rosyjskiego społeczeństwa czy pornografii podszedł z ironią, koncentrując się na diagnozie i pytaniach o człowieka zatraconego w cywilizacji, mechanicznie jedzącego, kochającego, który nie potrafi „mówić sercem”. Brak mu naturalnych, pierwotnych odruchów, uczuć, empatii. Reżyser kwestionuje wartość takiego życia i pyta o zbawienie, możliwość rozgrzeszenia. Sorokin w swojej powieści zwodzi czytelnika, bawi się sakralną stylizacją fikcyjnego świata, pozwala wierzyć w zasadność praktyk i cel uświęconego, wyidealizowanego bractwa: zniszczenie Ziemi i zabijanie ludzi. Bogomołow zdaje się więc, za autorem powieści, pytać o naturę człowieka. O przyczynę i zasadność czynów, osobistą odpowiedzialność, wolną wolę. „Śmierć to najlepsze, co was w życiu spotka” – to ostatnie zdanie, wyświetlane przed publicznością na ekranie, zostało dodane do scenariusza. Reżyser prowokuje widza – co w dzisiejszych czasach oznacza „człowieczeństwo”? I zdaje się –przewrotnie – stawać po stronie Hram i nadistot.

p i k s e l