Teatr Dada von Bzdülöw
Sixmen – Obietnica poranka
w rolach głównych: Leszek Bzdyl, Radek Hewelt, Dawid Lorenc, Paweł Szamburski, Patryk Zakrocki, Hubert Zemler, muzyka: Paweł Szamburski, Patryk Zakrocki, Hubert Zemler
premiera: 23 października 2012
Magdalena Zielińska
Koncert na męskość
Swój najnowszy spektakl Sixmen – Obietnica poranka autorzy nazywają widowiskiem koncertowo-tanecznym. Koncert sugeruje otwartą formę, ale Sixmen… jest mocno udramatyzowana. Na scenę wychodzą powoli wszyscy artyści – najpierw muzycy, potem tancerze (artyści Teatru Dada von Bzdülöw razem z triem muzycznym SzaZaZe – Pawłem Szamburskim, Patrykiem Zakrockim i Hubertem Zemlerem) i przedstawiając się widowni, każdy z nich daje krótki solowy występ. Muzycy wyzwalają ze swoich instrumentów apokaliptyczne dźwięki, które nakładając się na siebie, przechodzą stopniowo w harmonijny, pulsujący rytm. Hubert Zemler uderza w bębny tak żywiołowo, jakby chciał wygnać z widzów gnuśnego ducha i odpędzić pretensjonalność. Paweł Szamburski dzięki klarnetowi i różnym piszczałkom nadaje muzyce nieco frywolny ton, na który Patryk Zakrocki odpowiada pięknymi i harmonijmyni dźwiękami skrzypiec. W tym samym czasie na scenie swoją obecność zaznaczają tancerze – Leszek Bzdyl, Radek Hewelt i Dawid Lorenc. Bacznie się obserwują i wyraźnie rywalizują między sobą. Każdy z nich jest pewny siebie i tworzy autonomiczne wobec pozostałych choreografie. Całość oparta jest na improwizacji. Muzycy i tancerze cały czas są na siebie bardzo wyczuleni. Gdy ruch się intensyfikuje, dźwięk również.
W spektaklu zaznacza się różne doświadczenie zawodowe i odmienne podejście każdego z tancerzy do ruchu. Lorenc nadaje swojemu tańcu lekkość, komponuje go z wydłużonych energicznych kroków, gdy kilkakrotnie przemierza całą scenę. Jest jak beztroski wędrowięc maszerujący po nieznanym obszarze. Nie wchodzi w interakcje z partnerami, tylko otwiera ciało na to, co dzieje się wokół niego. Hewelt z kolei na początku jest bardziej statyczny, a jego ruchy wychodzą z centrum ciała. Skupia się przede wszystkim na tworzeniu abstrakcyjnych figur, które eksponuje, zastygając momentami w bezruchu. Najbardziej wyważony i precyzyjny ruch Bzdyla wydaje się brać początek z energicznych ruchów rąk, za którymi podąża reszta jego ciała.
Dopiero później tancerze zaczynają wchodzić między sobą w interakcje za pomocą improwizacji kontaktowej: przenoszą ciężar własnego ciała na partnera, odbijają się od siebie. Przez kilka chwil tańczą solo, by po chwili znowu wrócić do partnerowania. Szczególnie w tych wspólnych sekwencjach widoczny jest improwizowany charakter tańca – (ruchy nie są zestrojone, ponieważ tancerze, spontanicznie reagując na zachowania partnerów, starają się pozostawać wobec nich w opozycji). Improwizacje podkreślają nietypową strukturę widowiska taneczno-muzycznego Sixmen – Obietnica poranka. Jego budowa nawiązuje do koncertu poprzez silną pozycję warstwy muzycznej, ale jednocześnie podkreśla autonomiczność prezentujących się na scenie tancerzy.
Podstawą literacką spektaklu jest powieść Romaina Gary’ego Obietnica poranka. Pojawia się w niej opis snu bohatera, w którym zjawiają się: „Tatoche, bóg głupoty, z czerwonym tyłkiem małpy, z głową jaskiniowego intelektualisty, ze swoim niepohamowanym zamiłowaniem do abstrakcji”, „Plugawiec, bóg prawd absolutnych, niby janczar stojący na stercie trupów, ze szpicrutą w ręku, z czapką nasuniętą na oczy, szczerzący zęby w uśmiechu” oraz „Filoche, bóg miłości, przesądów, pogardy, nienawiści”. Scena, w której Bzdyl opowiada o tych postaciach w taki sposób, jakby chciał przestraszyć małe dziecko, jest jednak jedynym bezpośrednim odwołaniem do powieści. Stanowi ironiczny komentarz do sytuacji scenicznej. W powieści trzej bogowie walczą o władzę nad światem. Artyści natomiast nie tyle rywalizują o władzę czy taneczne pierwszeństwo, ile pokazują wyczerpanie stereotypowego pojęcia męskości, w które wpisany jest przymus prowadzenia walki. Wskazują na to również późniejsze sceny, gdy na przykład Bzdyl i Hewelt ściągają koszulki i z wielkim wysiłkiem walczą ze sobą jak w zawodach wrestlingowych: dłużej jednak trwa przygotowanie do każdego ciosu niż właściwa walka. Podobny charakter ma – wzbudzająca na widowni głośny śmiech – scena, w której Hewelt przywiązuje sobie do paska spodni dwie połączone grzechotki i wydobywa z nich dźwięk poprzez ruchy bioder. Pozostali tancerze patrzą na nie jak na coś dziwnego i niezwykłego.
Walka ze steorytypami prowadzi do zaskakującego rozwiązania. Najmłodszy z tancerzy, Dawid Lorenc, buntuje się i chce rozsadzić od środka świat walczących między sobą bożków. Rozkłada na części zestaw perkusyjny Zemlera, odrzuca jego pałeczki. Wszystkie instrumenty zostają niedbale rozrzucone po całej scenie. W końcu słychać jedynie dźwięk piszczałki i dzwonków, które udało się uratować. Świat nieustannej walki o władzę zostaje zniszczony. Pozostali artyści stają na środku sceny i z błogim uśmiecham na twarzach patrzą w jeden punkt w górze. Puenta spektaklu odróżnia się wyraźnie nastrojem i przywodzi na myśl pre-tekst literacki przedstawienia. W finale autobiograficznej Obietnicy poranka na koniec dokładnego opisu życia Romaina Gary’ego pojawia się spokojna scena nad morzem, gdzie bohater godzi się ze swoim, dobiegającym końca życiem: panuje w nim nastrój zadowolenia. Podobnie dzieje się w finale Sixmen. Po intensywnej walce przychodzi czas na świadomą rezygnację i błogi spokój. |