Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie
Julia Rup
Publiczność, wchodząc przez ogromne rozsuwane drzwi, widzi przestrzeń z pozoru odwzorowującą wnętrze kościoła. Z pozoru, ponieważ brak tam najważniejszych elementów, takich jak tabernakulum czy krzyż. Dwa rzędy ławek rozdziela czerwony chodnik, prowadzący do podwyższenia zakończonego nagimi, szarymi ścianami. W pustych ławkach nie ma wiernych; siedem osób, które za chwilę pojawią się na scenie, nie spełni ich roli. Ta surowa, naznaczona poczuciem braku przestrzeń zostanie wypełniona historiami o radykalnym odcięciu się od katolicyzmu. Podstawą scenariusza spektaklu były autentyczne wspomnienia apostatów. Twórcy wybrali i opracowali takie, które ukazywałyby ten problem z różnych perspektyw. Dla niektórych dążenie do apostazji jest grą, celem samym w sobie – ich opowieść jest więc lekka i humorystyczna; inni traktują to doświadczenie bardzo poważnie. Zaletą Niewiernych jest różnorodność. Pierwszą, dość zabawną, historię opowiada taksówkarz z małej wioski, który – chcąc odejść z Kościoła, pokonywał kolejne przeszkody. Nie były one jednak w stanie go zniechęcić, wręcz przeciwnie – podsycały jego determinację w dochodzeniu swojego prawa do podjęcia takiej decyzji w wybranym przez siebie momencie życia. Przyczyny jego zachowania nie są szerzej ujawniane, nacisk kładzie się na możliwość dokonania wyboru. Po nim swój punkt widzenia prezentuje chłopak cierpiący na nerwicę, wywoływaną elementami obrządku katolickiego. Wiecznie powtarzane przez matkę w dzieciństwie ostrzeżenie „bój się Boga”, zaowocowało autentycznym strachem przed dźwiękiem dzwonków kościelnych czy komendami księdza. Uczestniczenie w mszy stało się dla niego niemożliwe, postanowił więc „wypisać się” z Kościoła, żeby odciąć się od tego, co wzbudzało w nim przerażenie. Kolejną bohaterką jest celebrytka, dla której apostazja to szansa na wzbudzenie zainteresowania swoją osobą. Traktuje ją jako nowy „trend” w społeczeństwie, idealny temat do rozmów w telewizji śniadaniowej. Grającą tę rolę aktorka wykorzystuje tandetne gwiazdorskie pozy i wyrzuca z siebie setki nieistotnych słów, a logoreę przerywa jedynie sztucznymi uśmiechami, osiągając w ten sposób efekt komiczny. Śmiech zamiera jednak, kiedy do głosu dochodzi onkolog dziecięca, ksiądz, który odkrył w sobie skłonności homoseksualne, czy dziewczyna poczęta metodą in vitro. Lekarka nie potrafi pogodzić się z cierpieniem małych pacjentów i ich rodzin. Oddany pracy ksiądz początkowo czuje upokorzenie i wstyd z powodu swojej orientacji, a następnie żal spowodowany postawą Kościoła wobec niego. Wierząca nastolatka, która z wielkim zaangażowaniem uczestniczyła w mszach, obozach czy koncertach o tematyce religijnej, musi nagle skonfrontować się z narastającym w niej przekonaniem, że ponieważ nie została poczęta metodą „naturalną”, Kościół w ogóle nie uznaje jej istnienia. Apostazji dokonują więc nie tylko osoby stricte niewierzące, ale też ci, którzy czują się ze wspólnoty religijnej wykluczeni i mają żal do Kościoła jako instytucji za radykalną interpretację Pisma Świętego, która przyczynia się do ich dyskryminacji. W tym kontekście tytuł spektaklu brzmi dość przewrotnie, niewierni w oczach Kościoła nie zawsze oznaczają osoby pozbawione wiary. Reżyser wydaje się więc zadawać pytania, czy rzeczywiście można im odmówić przynależności do wspólnoty religijnej i co w ogóle oznacza bycie osobą wierzącą. Jednocześnie przywołane są przypadki osób, które wiarę utraciły (lekarka), oraz takich, dla których apostazja to okazja do zrobienia szumu wokół siebie (celebrytka).
|
p i k s e l |