Justyna Stasiowska
everybody (backstreet’s back)
Komuna// Warszawa
PIXO. ROZBIJAĆ. DETONOWAĆ. WYSADZAĆ. BURZYĆ
choreografia i koncepcja: Marta Ziółek, dramaturgia: Mateusz Szymanówka, Anka Herbut, muzyka: Lutto Lento, kostiumy: DOOM3K, wideo: Jakub Gliński,
premiera: 27 października 2017
Utworzony na potrzeby Zrób siebie zespół performerów (Maria Magdalena Kozłowska, Agnieszka Kryst, Ramona Nagabczyńska, Paweł Sakowicz, Katarzyna Sikora, Robert Wasiewicz) powrócił w spektaklu PIXO. Rozbijać. Detonować. Wysadzać. Burzyć. Ziółek wykorzystuje formę produkcji artystycznej bliższą obszarowi muzyki pop niż znanej w teatrze praktyce pracy reżysera z tymi samymi aktorami przy kolejnych inscenizacjach. Nie tylko współpracuje z tym samym zespołem, ale z tymi samymi postaciami, co w Zrób siebie, czyli Angel Dust, Beauty, Coco, Lordi, Glow, High Speed i Szansonistką. Praktyka ta bliska jest tworzonym przez producentów muzycznych grupom wokalnym, w których już od lat pięćdziesiątych XX wieku członkowie występowali zawsze w tym samym stroju lub prezentowali pewną spójność estetyki. W ich współczesnej reinkarnacji, jak N’Sync, Take That i Backstreet Boys, spójność wizerunku nie opierała się na unifikacji wyglądu wokalistów, ale na spójności wizerunkowej członków zespołu, których indywidualizowano czasami poprzez kolor koszulki lub typ charakteru. Boysbandy to emanacja kultury masowej zapewniającej odbiorcy jedną z wielu kopii, która zawsze wydaje się skrojona na indywidualne potrzeby. Utworzony przez Ziółek zespół w Zrób siebie odtwarza schemat grup wokalnych, w których każdy członek zespołu prezentuje określony charakter. Persony sceniczne rozwijały się wraz z kolejnymi albumami, czemu towarzyszyły zmiany w wyglądzie oraz pewne przekształcenia estetyczne na poziomie muzycznym. Strategia promocyjno-estetyczna dobrze znana w muzyce popularnej została wykorzystana przez Ziółek w kolejnej produkcji. Niczym członkowie zespołu Backstreet Boys, persony performerów powracają w PIXO jako te same, a jednak nowe.
Twórczość Ziółek koncentruje się wokół kategorii marki i produktu oraz związanego z tym procesem wytwarzania wizerunku w celu sprzedaży. Chodzi tu nie tylko o performans oglądany w przestrzeni teatralnej, ale tworzoną przez wirtualne platformy reprezentację. W kontekście PIXO sposób promowania i wizerunek artystki to ważny materiał do analizy. W przypadku tego spektaklu budowanie oczekiwań i gra z popularnością Zrób siebie to nawet ciekawszy performans niż sam spektakl. Część wytwarzanej poprzez media społecznościowe kampanii, która posłużyła też jako źródło finansowania produkcji Komuny// Warszawa, opierała się na strategii promocji znanej z działań boysbandów, nakierowanej na szerokie grona odbiorców. Na poziomie wytwarzanych reprezentacji użycie tego rodzaju strategii promocyjnej działa na dwóch poziomach: odbiorcy oglądający Zrób siebie, którzy nie koncentrują się na meandrach dyskusji o relacji teatru i tańca, otrzymują dźwiękowo-taneczny performans, prezentujący najnowszą modę sceny klubowej, czyli surową estetykę ruchu pixo oraz ciężkie basowe brzmienie Lutto Lento; natomiast wybranie do współpracy twórców renomowanych w swoich dziedzinach1 powiększa publiczność spektaklu. Pozwala to funkcjonować artystom w różnych aspektach prezentacji. Równocześnie w obrębie środowiska skupionego na nowej choreografii gra z koncepcją produktu i wizerunku nieustannie stawia Ziółek w pozycji artystki krytycznie pracującej z kulturą masową, co pozwala przyjąć widzom pozycję zdystansowanego obserwatora. Jednak PIXO mogłoby nigdy nie zostać wystawione, istniejąc jedynie jako seria wirtualnych performansów. Zamiast powracać do indywidualnych postaci ze Zrób siebie, umieszczonych w ramach spójnego spektaklu i określonego czasu, można by prowadzić symultaniczne narracje poszczególnych person.
PIXO proponuje ponowne odwiedzenie postaci znanych ze Zrób siebie, które wyjechały do Brazylii i, inspirowane ruchem pixo, przyjęły bardziej trashową estetykę. Wchodząc do sali, słyszymy śpiewane przez Szansonistkę (Marię Magdalenę Kozłowską) All Tomorrow’s Parties. Szansonistka siedzi na potężnym, odrapanym głośniku, znanym z kultury dancehall, i czeka na widzów. Podobnie jak Zrób siebie, tak PIXO operuje wizualnością – obserwujemy sceny niczym zdjęcia, a głośnik jest tylko rekwizytem nawiązującym do subkultur miejskich. Szansonistka niesie cały ciężar dramaturgii tekstu – śpiewane utwory strukturyzują spektakl. Prezentuje się już nie tyle zestaw postaw na pograniczu techno, new age i fitness, ile doświadczenia „cywilizacji Afteru”2, czyli autodestrukcyjnego rozciągnięcia czasu imprezy do granic wytrzymałości jej uczestników. Zamiast ekskluzywnej odzieży sportowej oglądamy na scenie zakapturzone postacie z zasłoniętymi twarzami, ubrane w stylu urban warrior w przerobione T-shirty z logami heavymetalowych i grunge’owych zespołów. W spektaklu poprzez postać Szansonistki powraca głos wskazujący na doświadczenie osamotnienia, rozczarowania rzeczywistością, nawiązujące do pokolenia X – oprócz otwierającego All Tommorow’s Parties pojawia się Something In the Way oraz Smells Like Teen Spirit zespołu Nirvana. Tematycznie PIXO odwołuje się do rozczarowania konsumpcjonizmem,powtarzając na poziomie przetwarzanych motywów transformację amerykańskiej kultury masowej, zachodzącą pod koniec lat osiemdziesiątych. Tematy związane z ciemną stroną sławy, której doświadcza większość postaci, mieszają się z pragnieniem nieograniczonej potęgi, jak w przypadku High Speed (Paweł Sakowicz), którego fascynacja siłą technologii w Zrób siebie została tu przekształcona w majaki o niezrównanej mocy, napędzane pochodnymi amfetaminy. Nawet postać Glow (Robert Wasiewicz), która w Zrób siebie reprezentowała współczesną fascynację new age,wspieraną potrzebą jedności z kosmosem, tu przekształciła się w samozwańcze bóstwo. Teraz widzimy, jak Glow, zamaskowany, mówi do nas głosem o zniekształconym brzmieniu, ucieleśniając Matkę Naturę. Opisuje siebie jako dżunglę, mściwą i okrutną siłę skierowaną przeciw człowiekowi. Nie oglądamy jednak momentu upadku, tak często obecnego w historiach gwiazd muzyki; przyglądamy się tylko rewersowi sławy, który towarzyszy nieodłącznie artystom i wciąż na nowo musi być przez nich przezwyciężany.
PIXO pokazuje repetytywność gestów i zachowań, akcentuje nihilistyczny wymiar przesytu konsumpcją. Staje się to szczególnie widoczne, gdy scenę zalewa czerwone światło i w rytm ciężkich uderzeń basu performerzy zaczynają tańczyć. Tworzą idealnie zsychronizowaną maszynę. Jednak początkowe płynne ruchy taneczne przecinane są przypadkowymi, nieskoordynowanymi gestami. Widzimy, jak jedna z tancerek spazmatycznie wstrząsa ciałem, jakby wymiotowała, po chwili kolejna osoba podejmuje ten sam ruch niczym krok taneczny. Słyszymy świst materiału, gdy Glow uderza zwiniętą szmatą o podłogę, aby w sekwencji tanecznej powtórzyć ten sam gest. Na poziomie choreografii powstaje rodzaj karuzeli, w ramach której trzy osoby powtarzają dany ruch, potem jedna odpada, a jej miejsce zajmuje inna postać. Nawet przewracanie się czy potknięcia idealnie wchodzą w rytm ciężkiego uderzenia basu. Pokazuje to fizyczny wymiar zaklętego kręgu zabawy, o którym śpiewała Szansonistka w pierwszym utworze. Najciekawszym elementem sekwencji ruchu jest przekształcający się w tle obraz malowany przez Jakuba Glińskiego za pomocą czarnej farby w sprayu i wałka malarskiego z białą farbą. Artysta płynnymi ruchami tworzy kształty niczym z dziecięcych rysunków, które wydają się zmutowaną wersją rzeczywistości. W tych powstających na naszych oczach prymitywistycznych formach najważniejsza jest nie tyle dobrze znana twórczość Glińskiego, ile gest zamazania białą farbą linii i ponownego rysowania. W trakcie długiej sekwencji choreograficznej widzimy, jak rysunki transformują z pozornie rozpoznawalnych linii znanych marek, symboli „buźki” kultury rave’u, w coraz dziwaczniejsze kształty. Prostota i precyzja gestu malowania przyciąga uwagę silniej niż choreografia ruchu, pokazując proces esencjonalny dla pixo i wszelkich tego typu działań w przestrzeni miasta, czyli nieustannego malowania i zamalowywania. Repetycja tworzy w tym ujęciu palimpsest kolejnych zbuntowanych pokoleń, których świeża estetyka staje się pożywką dla sztuki i kultury. Ziółek zarówno pokazuje, jak i korzysta z siły reprezentacji i możliwości powtórzenia. W nieustannym zestawianiu reprezentacji siły, agresji z tańcem zwraca uwagę wykonywanie sekwencji inspirowanej vogueingien do muzyki heavymetalowej. Pomimo niedopasowania głosu Ziółek do growlingu z nagrania, to symultanicznie ruchy tancerzy akcentujące prawie niewyczuwalną rytmiczność muzyki pozwalają na zestawienie pełnej agresji kultury macho z finezją subkultury queer.
PIXO jako słowo odwołuje się do ruchu społeczno-artystycznego, który rozwinął się pod koniec lat osiemdziesiątych w Saõ Paulo. Używając sprayów i wałków malarskich, mieszkańcy faveli tagowali ściany wieżowców bogatych dzielnic, wspinając się po zewnętrznej ścianie kilkanaście pięter w górę. Wymiar polityczny pozyskiwania przestrzeni poprzez oznaczanie rozmywa się w spektaklu Ziółek, aby ukazać wszelkie gesty oporu jako nowy rodzaj marki. Czerpie z tej estetyki zabrudzenia, koncentrując się na negatywnej sile, która nakazuje niszczyć niechcianą rzeczywistość i siłą zdobywać przestrzeń. W lustrzanej wobec Zrób siebie scenie przemowy MC, Angel Dust zamiast mówić do publiczności przetworzonym głosem, wydaje syki, charknięcia, stłumiony krzyk. Nie służy to jednak zakłóceniu formy choreografii tańca czy spektaklu – upadki, pomyłki, krzyki dostosowane są do struktury rytmicznej, a napięcie, jakie powstaje, gdy Angel Dust siłuje się z własnym głosem, stanowi jedynie chwilowy efekt sceniczny. Jak na spektakl o powtórzeniu i przetworzeniu, Ziółek wykazuje się zadziwiającym głodem autentyczności. Odwołując się do ruchu pixo, który nie został jeszcze oswojony w polskiej kulturze, koncentruje uwagę widza na jego estetyce. Jakbyśmy oglądali notatki z podróży do kraju antropofagów i pancadão,w których przezroczysty staje się gest przeniesienia czy czerpania z innego kontekstu kulturowego. Wykorzystuje obcość innej kultury, by poruszyć uniwersalny temat siły negacji i destrukcji, napędzającej współczesną kulturę konsumpcji.
1 Przy PIXO Ziółek współpracowała z DOOM3K nad kostiumami – kolektywem odwołującym się do estetyki lat dziewięćdziesiątych XX wieku Club Kids z Nowego Jorku, celebrującej „freaków”. Kolektyw współpracował z polskimi tancerzami vouge’a, jak Bożena Wydrowska, proponując pokazy na przecięciu mody i tańca podczas zeszłorocznego Lava Festival (festiwalu filmów awangardowych), projektował dla festiwalu muzyki Unsound, aby następnie współpracować z Ziółek i większością jej współpracowników
2 Pojęcie to stworzył Mateusz Kazula, proponując cykl spotkań poświęconych kulturze klubowej w Polsce w 2015 roku w Muzeum Współczesnym Wrocławia. Do koncepcji „Cywilizacji afteru” nawiązywał cykl spektakli prezentowany w Nowym Teatrze w Warszawie po kuratelą Mateusza Szymanówki w 2017 roku jako sposób określenia twórczości młodego pokolenia. Jak pisze Szymanówka w tekście kuratorskim: „Generation After pojawiło się w momencie rozczarowania neoliberalnymi i liberalnymi mirażami, w czasie głębokiego kryzysu demokracji i zaufania do struktur politycznych, społecznych i ekonomicznych. To czas afterparty po nieudanej nocy, na ciężkim kacu. Sztuka staje się dziedziną poszukiwania alternatywnych rozwiązań. Wobec chwilowego wyczerpania się potencjału krytycznego sztuki, w epoce postprawdy, szczególnego znaczenia nabierają silnie spersonalizowane wypowiedzi młodych artystów” [w:] http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/236547,druk.html [dostęp: 23 V 2018]. |