Natalia Brajner
podróż sentymentalna po bezmownej wyspie
Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie,
Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia w Krakowie,
Teatr Stary w Lublinie
Mateusz Pakuła
WIELORYB THE GLOBE
reżyseria: Eva Rysová, scenografia i kostiumy: Marcin Chlanda,
muzyka: Zuzanna Skolias, Antonis Skolias, choreografia: Cezary Tomaszewski,
reżyseria światła: Mateusz Wajda, multimedia: Jennifer Dzieło, Przemysław Celiński, Przemysław Fik,
premiera: 9 grudnia 2016
Dwie działaczki Greenpeace’u ratują wyrzuconego na brzeg Wieloryba – oblewają go wodą, rozmawiają z nim, śpiewają mu piosenki. Właściwy spektakl nie rozgrywa się jednak na poziomie fabularnym. Bilet do teatru to zaproszenie do odbycia podróży sentymentalnej dookoła świata Krzysztofa Globisza, który po długiej przerwie spowodowanej chorobą debiutuje ponownie na scenie w pierwszoplanowej roli.
„Fascynuje mnie afazja: odwrotność mowy, bezmowie, zanik słów. Ta patologia komunikacji jest dla aktora równie ważna w zrozumieniu procesu mówienia, wynika z niej pewna dramaturgia, model ekspresji. O człowieku bardzo wiele mówi sposób, w jaki się jąka, stęka, szuka słów; wszelkie powiedzonka, natręctwa językowe wyrażają więcej niż właściwa treść komunikatu. Są one jak rany, skazy w mózgu; związane z afazją (czyli, określając rzecz medycznie, pewnymi ubytkami mózgowymi) i nieświadomością, zaświadczają o etapie życia człowieka – i postaci” (Globisz, 2010, s. 64) – mówił Globisz zaledwie kilka lat temu w rozmowie z Olgą Katafiasz, opublikowanej w książce Notatki o skubaniu roli. W innym miejscu natomiast stwierdza: „Już sam nie myślę, jestem tworem pewnych struktur, pewnej wiedzy, zaczytanych fragmentów. Jako człowiek współczesny jestem zbiorem cytatów. Marzę o tym, żeby się tego wszystkiego pozbyć” (Globisz, 2010, s. 22). Takie, wyświetlane w czasie spektaklu fragmenty wypowiedzi Globisza sprzed choroby, w kontekście jego obecnych problemów z mową szokują. Widz dostaje jakby „zdjęcie przed” metamorfozą i „zdjęcie po”, ale sam do końca nie wie, co z tym zrobić, a ma poczucie, że coś zrobić powinien. Jest onieśmielony przedstawionym mu obrazem, ma świadomość, że choroba nie jest elementem gry aktorskiej, ale rzeczywistości. Pozostaje mu więc patrzenie na aktora, który w chwili kryzysu bezsilnie wyznaje, że jest „jebaną rybą po brzegi wypełnioną pustką”. Walczy ze sobą o siebie.
Sposób wypowiadania się Globisza-Wieloryba jest szarpany, czasem przechodzi w melorecytację lub nieco bezradną, pełną złości na samego siebie, niby-jazzową improwizację. Powstaje wrażenie, że cały spektakl wisi na włosku, że może się rozpaść w każdym momencie. Aktor miota się w języku, jednocześnie się nim bawiąc, dystansując się od niego. Wobec ograniczonych możliwości werbalnych, próbuje kreować nowe środki artystycznego wyrazu. Gra brzmieniem poszczególnych słów czy ich zestawieniami, np. straszy swoje towarzyszki (Zuzanna Skolias i Marta Ledwoń) szczekającym wypowiedzeniem nazwiska Virginii Wolf. Ale przecież nie ma się czego bać – to tylko „strachy na lachy, na laszki, na laseczki, na dupeczki…”. Globisz-Wieloryb bywa wulgarny, lubi sprośne żarciki i wygłupy. Pokazuje, że choroba nie zawładnęła całą jego tożsamością. Wciąż jest aktorem. Spektakl nieustannie balansuje między fikcją i rzeczywistością. Wykreowany świat jest zawieszony między tymi kategoriami, trochę jak sam aktor, który wyrwany przez chorobę z poprzedniego świata, próbuje się odnaleźć w tym. Do tej (mimo wszystko teatralnej) sytuacji przedstawienia wciąż wdziera się codzienność, wspomnienia przeszłości. Widzowi mówi się wprost, że przedstawienie zrobili studenci Globisza, wspomina się o jego rolach, odtwarza archiwalne nagrania, wyświetla fragmenty jego wypowiedzi.
Pozbawiony kodyfikacji Wielorybi idiolekt odzwierciedla bez wątpienia swoistą logikę przedstawienia, jego etiudowość, balansowanie między różnymi, najczęściej skrajnymi rejestrami emocjonalnymi. Widz, który początkowo mógł czuć się skrępowany niepełnosprawnością aktora, wkrótce daje się porwać nowej, nieco innej melodyce narracji tego połowicznie teatralnego świata. Świata, w którym nie ma błędnych odpowiedzi, gdzie nie można powiedzieć czegoś źle, niewłaściwie. Globisz-Wieloryb nie jest oczywiście zwykłym ssakiem wodnym. W poprzednim wcieleniu był między innymi błazenkiem Marvinem, który razem z przyjaciółką, rybką Dory, szukał swojego syna Nemo. Wtedy nie znał jeszcze języka wielorybiego. W czasie spektaklu widz obserwuje, jak aktor uczy się posługiwać tym „językiem”. Odkrywa jednocześnie, że usystematyzowany zbiór znaków jest ważnym, ale nie jedynym środkiem komunikacji i nawet jeśli nie jest się w stanie zrozumieć, co mówi Globisz-Wieloryb, to można odczytać jego emocje.
W spektaklu przywołane zostają słowa Globisza, który w wywiadzie rzece przeprowadzonym przez Katafiasz swoje zamiłowanie do nurkowania, zwiedzania tajemniczego, podwodnego świata utożsamia z żalem za utraconym łonem matki. Dla aktora nurkowanie staje się próbą realizacji pragnienia ponownego znalezienia się w harmonijnym miejscu, w którym nic nie będzie w stanie mu zagrozić. Zostają tu uruchomione kolejne prywatne historie, tym razem aktorek, byłych studentek Globisza. Skolias, mocząc nogi w akwarium, opowiada o ciąży, porodzie, niewinnych zabawach syna w czasie kąpieli. Ledwoń natomiast, obawiając się upływającego czasu, zastanawia się, kiedy powinna zdecydować się na dziecko. Woda jest również elementem scenografii. Po lewej stronie, przed sofą o oryginalnych pofalowanych kształtach, znajduje się spore akwarium, w którym pływają rybki. W jednej ze scen Globisz tworzy farbami na tafli wody dziwne, kojarzące się z impresjonistycznymi zachodami słońca, kolorystyczne wariacje. Sama scena z kolei została niemal całkiem wypełniona miękkimi wałkami i innymi bryłami o piaskowych barwach, przywodzącymi na myśl ciepłe nadmorskie plaże.
Innym kluczowym elementem Wieloryba The Globe są słuchawki bezprzewodowe bluetooth, które widzowie mają założone podczas całego spektaklu i przez które docierają wyłącznie dźwięki wytworzone i transmitowane przez artystów. Dzięki temu obserwator jest odcięty od bodźców zewnętrznych płynących z widowni i może się poczuć, jakby nurkował pod wodą, gdzie fale dźwiękowe rozchodzą się inaczej.
Globisz „with a little help of […] friends” zaprasza nas na swoją prywatną bezludną wielorybią wyspę o nazwie Afazja. Aktor obnaża się przed nami. Próbuje odkryć się i zdefiniować na nowo, równocześnie przeprowadzając skuteczną terapię grupową widzów, którzy rewidują swoje myślenie o niepełnosprawności. |