Marcin Kościelniak
dobra zmiana w teatrze strzępki/demirskiego
Czytając recenzje z ostatniej premiery Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, odnoszę wrażenie, że tytułowy triumf woli odnosi się przede wszystkim do skuteczności narzuconego przez twórców trybu odbioru przedstawienia. Dobro, pozytywna energia, łączenie zamiast dzielenia – te sformułowania powracają w różnych wariantach i odmianach, odbijając echem wypowiedzi twórców spektaklu. Pozwolę sobie pozostać wobec nich sceptyczny i zgłosić kilka zdań odrębnych. Sprawa nie jest błaha: chodzi o kształt i sens teatru krytycznego.
1.
U podstaw całego projektu tkwi pogląd, kilkakrotnie wyartykułowany przez duet w wywiadach z ostatnich kilku miesięcy (w kontekście Triumfu woli i serialu Artyści), że „to, z czym mamy do czynienia obecnie [w Polsce], nie jest już rozmową, jaką prowadził Kargul z Pawlakiem przez płot – między nami stanął mur”. Dawne podziały pogłębiły się: „Dzisiaj to już nie są podziały. Dzisiaj to są wielkie rowy”. W obecnej sytuacji „tak zwaną sztuką krytyczną już niczego się nie zdziała”, a „uprawianie czarnowidztwa czy nadętej krytyki politycznej i społecznej jest pójściem na totalną łatwiznę”. Teatr, który „coś punktuje, wytyka, gani”, „przeważnie dzieli widownię, utrwala więc silne obecnie zewnętrzne podziały”, a przecież „obrazić widza jest szalenie prosto”, „zrobić skandal jest również rzeczą banalną”. „Jest czas na walkę i czas na ekumenizm.” Dzisiaj skandal „jest jakimś miazmatem, wydmuszką” – „najbardziej politycznym gestem, na jaki można się dziś zdobyć w sztuce, jest budowanie wspólnoty między ludźmi o różnych poglądach”.
Demirski i Strzępka próbują przekonać, że dobra zmiana w ich teatrze wyrosła z troskliwej refleksji nad bieżącą sytuacją polityczną i nad możliwościami sztuki. Cóż z tego, że jest to refleksja tabloidowa, odwołująca się do potocznych emocji, operująca eufemizmami – jest przez to łatwa do przyjęcia, a o to w niej przecież chodzi. Pytanie, kogo twórcy chcą przekonać: nas czy siebie? A co, gdyby źródeł tej narracji poszukać gdzie indziej, w słowach Strzępki: „My i tak jesteśmy zdrajcami. Kończymy po kolegach przedstawienia, nie wycofujemy się do internetu z naszym serialem…”. Było to powiedziane, jak się domyślam, z ironią, ale ironia często maskuje neurotyczne poczucie winy (pomijam, czy uzasadnione i z jakiej perspektywy). Odpowiedzią jest ucieczka od rzeczywistości – i tak należy, moim zdaniem, rozumieć powyższą narrację i wyrosły z niej Triumf woli.
2.
Triumf woli ma być przeciw-historią, która pokazuje jasną stronę rzeczywistości na przekór dominującym tendencjom skupiającym się na tym, co w człowieku i w świecie negatywne. Wydaje mi się, że dla widza telewizji śniadaniowej przeciw-historia Strzępki i Demirskiego nie będzie niczym niecodziennym – ale o coś innego chciałem zapytać. Gdy ktoś ma usta pełne dobra, w sposób naturalny interesować mnie będzie to, co tkwi po drugiej, ciemnej stronie. Napotykam tu na silną cenzurę ze strony Demirskiego, który taką podejrzliwość nazywa „nieznośną manierą”, postawą „bezpieczną” – w przeciwieństwie do promowanej przez niego postawy polegającej na „wyzbyciu się ironii i cynizmu”, postawy odsłaniającej „miękkie podbrzusze”, a przez to „ryzykownej”. Cóż, zostanę psujzabawą i zapytam: dlaczego akurat braci McDonald Strzępka i Demirski wybierają na czarne charaktery?
Jeśli przyjąć szerokie ramy tego, co w spektaklu jest po stronie dobra, można powiedzieć, że robiąc z sukcesem biznes, bracia McDonald realizowali egoistycznie rozumiane dobro, na podobnej zasadzie jak ów górnik, który wybrał się do Indii. Jednak Strzępka i Demirski w tym przypadku bezkompromisowo oddzielają światłość od ciemności: bracia McDonald są przedstawicielami świata bezwzględnego biznesu, krwiopijcami, których widz bez oporów uzna za reprezentantów zła. Na końcu spektaklu przechodzą na jasną stronę i dołączają do ludzkiego kościoła. W recenzjach można przeczytać, że godzą się z resztą. Nie jest to jednak ścisłe. Najpierw muszą przeprosić. I pojąć, że służyli złu. Można powiedzieć: nic nowego, ewangelizacja zwykle łączy się z przemocą. A Demirski ze Strzępką nie pierwszy raz ustawiają się w pozycji tych, którzy za zło karzą.
Kara i tak jest miłosierna, jeśli wziąć pod uwagę wcześniejsze spektakle duetu. Wajda, Janda, Kutz, Balcerowicz, Gronkiewicz-Waltz – oni wszyscy za swoje grzechy byli wysyłani do piachu. Czytając ostatnie rozmowy z Demirskim i Strzępką, w których opowiadają się za budową legendy Lecha Kaczyńskiego czy deklarują wyrozumiałość dla Piotra Glińskiego, trudno uwierzyć, że mówią to ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno wołali ze sceny: „niech sczeźnie rząd!”. Dziś uspokajają: „wpadamy w zbiorowe histerie”. I kluczą: pomiędzy „nie lubimy PiS” a walką o czas antenowy w TVP. Dla artystów spod znaku dobra, którzy gardzą wszelką formą kolaboracji ze złem, wybór marki McDonald’s na przedmiot krytyki jest dobrym wyjściem z tej niekomfortowej sytuacji: ostatecznie Strzępka i Demirski pracują przecież za publiczne pieniądze, a big maki i tak są niezdrowe.
3.
W zestawieniu z wcześniejszymi przeciw-historiami duetu, ta ma bardzo miękki szkielet: areną triumfu woli jest cały świat, a wybrane epizody dotyczą losów ludzkości lub pojedynczej osoby. Akcent z planu społecznego przesuwa się w stronę mitu, a może baśni – a patronują jej: „człowiek, który wynalazł koło” oraz „koleżka, który wynalazł ogień i zrozumiał, że ten ogień jest dobry”. Jeśli Triumf woli zestawić, na przykład, z W imię Jakuba S., jasne staje się, że w przypadku tej nowej przeciw-historii nie ma mowy o kwestiach takich jak przemyślenie zasad tworzenia tożsamości zbiorowej. Polityczność spektaklu zasadza się na działaniu emocjonalnym, które Demirski formułuje jako „przerzucenie jak największej ilości pozytywnej energii ze sceny na widownię”.
„Uważam, że – paradoksalnie – takie przedstawienie nie przestaje być krytyczne – stwierdza Demirski. – Ono jest krytyczne, ale z innej strony”. Wszak „teatr krytyczny może też powstawać w połączeniu z widownią”. Demirski i Strzępka – w obliczu pełzającego faszyzmu – opowiadają się po stronie społecznego konsensusu. Ostatnio taką ideę sformułował Mateusz Kijowski, zapowiadając, że za rok KOD pójdzie na marsz niepodległości z narodowcami. Na ten projekt Strzępki i Demirskiego od razu powinna zapalić się czerwona lampka: co zostaje poświęcone na ołtarzu dobra? Może uspokajająco podziałało zapewnienie, że w Triumfie woli twórcy „nie rezygnują ze swoich poglądów”, czego dowodem jest umieszczenie w spektaklu „historii o brytyjskich strajkach górniczych, które zostały wsparte przez ruchy lesbijek i gejów”. No to przyjrzyjmy się, jak ta historia została opowiedziana.
Głębokie jak rowy podziały na widowni zostają zasypane już w pierwszej scenie wątku, kiedy górnik przełamuje widoczny wstręt i podaje homoseksualiście dłoń. W postaci działacza ruchu „Lesbians and Gays Support the Miners” realizują się wszystkie stereotypowe wyobrażenia o zniewieściałym geju – kolejne żarty wywołują na widowni salwy serdecznego, jednoczącego śmiechu. Wreszcie mamy finał, kiedy – w zamian za poparcie ich walki – górnicy zasilają paradę równości. Demirski i Strzępka nie informują widzów, o jakie prawa walczyli homoseksualiści i lesbijki. Nie wspominają również o tym, że pod naciskiem związków zawodowych górników Partia Pracy wpisała w swój program walkę o prawa osób homoseksualnych. W zamian informują o tym, że gejowski aktywista umiera na AIDS, przenosząc ciężar opowieści z płaszczyzny publicznej na prywatną, z politycznej na egzystencjalną.
Ta dobra zmiana ma swoją logikę. Wszak wyeksponowanie w spektaklu kwestii walki o prawa osób homoseksualnych tylko utrwaliłoby, i tak głębokie w katolickiej Polsce, podziały społeczne – byłoby „uprawianiem czarnowidztwa”, „nadętej krytyki politycznej i społecznej”, w sumie: „pójściem na łatwiznę”. Umierający gej jest znacznie mniej kłopotliwy niż gej walczący o swoje prawa – co do tego wśród widzów na pewno zapanuje zgoda.
Cytaty z wypowiedzi Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego pochodzą z następujących źródeł:
Wpadamy w zbiorowe histerie, rozmowa Anety Kyzioł, „Polityka” nr 3, 13 stycznia 2016, http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/215614,druk.html
Niestety, nie jesteśmy ofiarami, rozmowa Łukasza Grzesiczaka, „Gazeta Wyborcza – Kraków” online, 24 VI 2016, http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/225030,druk.html
Buntownicy w telewizji, rozmowa Karoliny Pasternak, „Newsweek Polska” nr 38, 12-18 IX 2016, http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/228058,druk.html
Serotoninowa nadwyżka, rozmowa Agaty Dąbek, „Dwutygodnik” nr 201, grudzień 2016, http://www.dwutygodnik.com/artykul/6926-serotoninowa-nadwyzka.html (rozmowa przedrukowana w programie spektaklu Triumf woli) |