Krystyna Duniec, Joanna Krakowska

 

trans-sfer. dyskurs intymny w sferze publicznej

 

kultura transferu – przejść i przepływów między kontynentami, kulturami, tożsamościami – powszednieje. „Trans” traci charakter przekroczenia, a staje się przepustką do mainstreamu. Nie dla wszystkich jest to jednak takie łatwe, zwłaszcza jeśli dotyczy trans-sferu, czyli przeniesienia zainteresowań z fantazmatów na doświadczenia, ze sfery fides et ratio1 (wiary i rozumu) w sferę intymności. Praktyczna realizacja feministycznego hasła „prywatne jest polityczne”, którego użyła po raz pierwszy Carol Hanisch w eseju The Personal is Political z 1969 roku, przybiera dzisiaj nieoczekiwane formy i ma poważne konsekwencje zarówno dla trans-sferowanych, jak i dla trans-sferujących.

O dyskursie intymnym w sferze publicznej mówić by należało w dwóch porządkach. Po pierwsze, jako o strategii emancypacyjnej wykorzystującej prywatne świadectwa i biografie, a zarazem strategii narracyjnej, w której mocne „ja” narratora jest umocowane nie tylko w światopoglądzie, ale i w kontekście życia prywatnego. Po drugie, jako o dyskursie podstawowym, a nie marginalnym, w narracjach historycznych i społecznych, czyli o tendencji do przenoszenia akcentów z narracji militarnych na narracje gwałtu, z pamięci zbiorowej na pamięć indywidualną, miejsca akcji z frontu na tyły, a miejsca wglądu w zjawiska historyczne z gabinetów, koszar i państwowych archiwów do kuchni, sypialni i rodzinnych albumów.

W dramacie Niech żyje wojna! Pawła Demirskiego, trawestującym motywy serialu Czterej pancerni i pies, Gustlik przemawia do Szarika – wojennego weterana, któremu leży na sercu pamięć narodowa:


GUSTLIK

Nie będę ci Szarik rzucała patyków

rzucam ci patyki a ty przynosisz wojenne pamiątki

ja wiem że psy są wierne ale bez przesady

W tym miejscu

Szarik nie aportuj mi

W tym miejscu w roku takim tam a takim – o godzinie 13.45 – w trakcie akcji skakanka

zginęły trzy sanitariuszki państwa podziemnego

Szarik nie chcę żebyś mi nic aportował

Szarik nie aportuj mi [...]

potem po tym chodniku jeździły wózki dziecięce

rowery

chodzili ludzie

w tym miejscu zachorowałam na grypę jak się całowałam z chłopakiem pierwszy raz

potem w tym miejscu mnie rzucił [...]

potem zdarzyło się całe mnóstwo rzeczy

ktoś stracił pracę

ktoś poszedł się tam zabić

ktoś postanowił nie upijać się więcej

komuś w tym miejscu zawalił się cały światopogląd

ktoś nie może w tym miejscu spać

ktoś w tym miejscu wszedł w psie gówno

a o trzeciej nad ranem najebany chciał zamówić taksówkę

a zza ławki wyszedł BOB z miasteczka Twin Peaks

z nożem i co miałam na to poradzić

a oni kurwa nie zdejmą tej tabliczki – mnie ta tabliczka obraża

bo pewnie nie lubiłabym tych sanitariuszek bo były z dobrego liceum matki boskiej zielnej

gdzie jest moja ulica w sercu tego miasta?

gdzie jest w sercu tego miasta moja tabliczka?

TRANS-SFER to włączanie dyskursu intymnego w przestrzeń społeczną, zawłaszczanie placu publicznego przez prywatne narracje, ekstrapolacja „ja” na doświadczenie zbiorowe. TRANS-SFER może więc dokonywać się i dokonuje się w sztuce, w kulturze, w praktykach społecznych, dotyczy strategii komunikacyjnych i nowych mediów, metod uprawiania aktualnej polityki i sposobu opowiadania o historii. TRANS-SFER przebiega różnymi drogami: przez zastępowanie podmiotu zbiorowego – podmiotem indywidualnym, przez rezygnację z fantazmatycznych wizerunków – na rzecz ułomnych tożsamości, przez przeniesienie ideologii z planu wyrażania w plan treści, przez zastąpienie uniwersalnej moralności – emotywizmem, przez wypieranie męskich narracji heroiczno-martyrologicznych i wprowadzanie kobiecych narracji abjektalnych, przez kontekstualizowanie historii, a nie jej dogmatyzowanie, wreszcie przez przewartościowanie takich pojęć jak intymność, prywatność i wstyd.

TRANS-SFER oznacza bowiem generalne wycofanie się w sferze publicznej z zasady „Don’t ask, don’t tell”, która obowiązywała przecież do niedawna nie tylko w amerykańskiej armii, gdzie dotyczyła orientacji homoseksualnej, lecz w całej zachodniej kulturze hipokryzji i dobrych manier. Zapytać zatem można o wszystko. A ewentualne uchylenie się od odpowiedzi może być pozorne, i zawierać nawet więcej treści intymnych niż sugeruje pytanie. Tak jak w przypadku odpowiedzi amerykańskiego pisarza Gore’a Vidala, który na pytanie dziennikarza, czy jego pierwszym seksualnym partnerem był mężczyzna czy kobieta, odpowiedział: „Byłem zbyt uprzejmy, by spytać”2. Brak ogłady pozwalający zadać pisarzowi pytanie o seksualną inicjację łączy się tu z prześmiewczą ogładą jego odpowiedzi. To doskonale odzwierciedla napięcie nieuchronnie towarzyszące włączaniu sfery intymnej do życia publicznego, kiedy z naturalnym sprzeciwem wewnętrznym wobec ujawniania prywatności własnej i cudzej idzie w parze nadzieja na emancypacyjny potencjał intymnego dyskursu.

Przedmiotem naszego zainteresowania nie jest zatem komercyjna kultura bezwstydu, rynek plotki, wyprzedaż prywatności, lecz strategie zaprzęgające intymność do opisu świata, historii, kultury, do badań socjologicznych, do polityki. Zwolennicy intymności (seksualności i uczuciowości) jako miejsca wglądu w społeczne normy, napięcia polityczne, spory aksjologiczne będą starali się dowieść, że demokratyzacja życia osobistego jest rzeczywistą szansą na demokrację w sferze publicznej, a wprowadzenie do socjologii kategorii uczuć zaciera konwencjonalny podział na bezemocjonalną sferę publiczną i nasyconą emocjami sferę prywatną.

Jeśli dynamiką życia społecznego rządzą dziś w dużej mierze dyskursy emancypacyjne dotyczące kobiet (ich ról społecznych, takich kwestii jak aborcja czy antykoncepcja) oraz osób nie-heteroseksualnych (ich praw ludzkich i obywatelskich) to siłą rzeczy zaprzęgać one muszą jako jedną ze swoich strategii – intymność rozumianą jako katalog pewnych tematów i problemów, a nawet prywatność rozumianą jako indywidualna egzemplifikacja tych problemów, coming-out i historie osobiste.

Wyjątkowo spektakularnym gestem odrzucenia zasady „Don’t ask, don’t tell”, a zarazem przykładem dwustopniowego trans-sferu – przeniesienia prywatnych historii na poziom sproblematyzowanej intymności, a następnie polityczności – jest rozmowa Igora Stokfiszewskiego i Kingi Dunin zatytułowana Biseksualizm czy kapitalizm?, która ukazała się w ubiegłym roku na łamach „Krytyki Politycznej”3. Bezpośrednim impulsem do jej przeprowadzenia było opublikowanie w „Twórczości” tekstu Adama Wiedemanna zatytułowanego Prawda4, nazwanego przez Stokfiszewskiego „opowiadaniem epistolarnym z elementami dziennikowo-werystycznymi”.

Wiedemann opisywał w nim między innymi swoją relację z kochankiem, zwanym Frytką:


ostatnio znowu przespałem się z Frytką, któremu z kolei wcale do mnie nie przeszło, [...] następnego dnia byłem niewyspany, a on rano udawał, że nic się nie stało i pojechał do tej swojej na Śląsk. A ja na to idę z braku laku, bo mi to sprawia jakąś tam przyjemność, dosyć już masochistyczną


Frytka zawsze powtarza, że nie chce funkcjonować jako „kolejny chłopiec Wiedemanna”.


Frytka był już na tyle pijany, żeby mi powiedzieć, że przecież wczoraj całowaliśmy się na tym tapczanie i jak ja mogę tego nie pamiętać, na co Bill, przysłuchujący się temu oczywiście: jesteście homoseksualistami?, my: nie nie, gdzież tam, tak tylko się kolegujemy.


Wiedemann wspomina także dzień 8 marca 2002 roku, kiedy to umówił się pod kolumną Zygmunta z Wojciechem Kuczokiem i z feministkami:


Kuczok czekał, cały szczęśliwy, bo właśnie podpisał umowy z W.A.B. i zespołem filmowym TOR, co w sumie razem wróży mu jakieś wielkie bogactwo. Tylko co z feministkami? Wojtek twierdzi, że chyba przeniosły się do Literatów, bo siedzi tam mnóstwo bab. Zajrzałem przez szybę i rzeczywiście [...], zauważyłem też Kingę, która na mój widok zaczęła się szybko zbierać i wyszła do nas ze zbolałą miną, stanowiąc w ten sposób całkowite przeciwieństwo Wojtka, z którym zresztą nie zamierzała najwyraźniej wchodzić w żadną bliższą zażyłość, bo szybko uciekła do domu pod pretekstem, że ma okres.


Jak widać, jest to opowiadanie, w którym największym i tak naprawdę jedynym kamuflażem jest ironia zawarta w tytule: „Prawda”.

Wkrótce po ukazaniu się tego niby-dziennika Wiedemanna, Kinga Dunin i Igor Stokfiszewski na łamach „Krytyki Politycznej” ujawnili osobom niewtajemniczonym, że Frytka to Stokfiszewski, a niedomyślnym, że Kinga to Kinga Dunin.

„Muszę przyznać, że Wiedemann jest wnikliwym obserwatorem, więc w dużej mierze się w tym odnajduję” – powiada Stokfiszewski, już samym tym stwierdzeniem rewolucjonizując odbiór tego, w tradycyjnym rozumieniu, skandalizującego tekstu. Odrzuca bowiem (przynajmniej pozornie) strategię oburzeń, zaprzeczeń i sprostowań, jakimi podmiot, czyli bohater romansu na ogół reaguje na odsłonięcie swojej prywatności przez byłego kochanka. Tego rodzaju naturalizacja prywatnego dyskursu – przy pełnej świadomości literackości, a więc kreacyjności tekstu Wiedemanna – była dotąd rzadka, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę nieodległość w czasie opisywanych perypetii miłosnych.

Igor Stokfiszewski nie tyle przeciwstawia Wiedemannowi własną, prywatną, biograficzną narrację, ile stopniowo rozszerza jej konteksty. W rozmowie z Kingą Dunin z opowieści o „przytulankach knajpowych” robi się więc opowieść o subkulturze gejowskiej, o tożsamości seksualnej i jej stygmatyzacji, o rozmaitości narracji homoseksualnych i emancypacyjnych. Polemika Stokfiszewskiego z Wiedemannem nie wydaje się sporem osobistym – między ex-kochankami, ale poglądowym – między podmiotami o odmiennych zapatrywaniach na emancypację i ekspresję własnej tożsamości. Stokfiszewski uważa, na przykład, że sprywatyzowana narracja Wiedemanna nie ujawniająca bolesnych aspektów coming out-u, fałszuje realne konflikty społeczne: „produkuje fałszywą wizję bezproblemowości bycia homoseksualistą w momencie, kiedy absolutnie tak nie jest”.

Kinga Dunin i Igor Stokfiszewski zdyskontowali więc literacko-plotkarski dyskurs Wiedemanna, transferując go w sferę uogólnienia i stępiając tym samym jego osobiste ostrze na rzecz wywrotowej wykładni społecznego porządku. Dyskurs prywatny uwiarygodnia tu dyskurs intymny, który z kolei podważa rozmaite społeczne aksjomaty, zdefiniowane systemy wartości i hierarchie.

„Gdybyśmy zechcieli potraktować to jako afirmatywne opowiadanie o biseksualności czy w ogóle o niemonogamii – powiada Stokfiszewski – to jest ono kapitalne. Pokazuje ogromną liczbę relacji w życiu seksualnym i emocjonalnym”. Kinga Dunin zwraca z kolei uwagę, że w prozie Wiedemanna ludzie są równi, że „nikt nikogo do niczego nie zmusza, nie szantażuje ani nie wykorzystuje”.

Biseksualizm można, ich zdaniem, traktować jako ideologię – zakładającą równość ludzi, likwidującą bariery płciowe, podkopującą tradycyjne wyobrażenia o rodzinie i monogamii. A nawet przeciwstawiać ją kapitalizmowi z jego kulturową i ekonomiczną dyskryminacją, a przede wszystkim z przemocą i wyzyskiem.

Zajmowanie się życiem intymnym Frytki w ramach lewicowego projektu kulturowego prowadzi zatem do postawienia nas przed alternatywą: „Biseksualizm czy kapitalizm?”.

Koncepcja demokratyzacji życia publicznego za sprawą równości i emancypacji w życiu intymnym nie jest, jak wiadomo, koncepcją nową. Anthony Giddens w książce Przemiany intymności pisał już kilkanaście lat temu, że intymność zdefiniowana jako więź emocjonalna na warunkach ustalonych przez równych partnerów oznacza „całkowitą demokratyzację relacji międzyludzkich, odpowiadającą demokracji w sferze publicznej”. Zdaniem Giddensa, przemiana sfery intymnej „może podważyć instytucje nowoczesne jako takie, bo świat społeczny, w którym spełnienie uczuciowe zastąpiłoby dążenie do maksymalizacji zysku gospodarczego, bardzo różniłby się od tego, który znamy”5. Niezależnie od radykalizmu członków zespołu „Krytyki Politycznej” i idealizmu brytyjskiego lewicowego socjologa faktycznie można powiedzieć, że transfer intymności do życia publicznego niesie rewolucyjne przesłanie, którego hasłem jest równość i emancypacja. Z punktu widzenia jednostki oznacza to jednak nie tylko równouprawnienie, ale też „mobilizację narcyzmu”6, który skutecznie wypiera wstyd z życia społecznego.

Jak już zostało powiedziane, strategie emancypacyjne zakładają włączenie do intymnego dyskursu, w obrębie którego działają, prywatności. Prywatne – historie dotyczące, na przykład, przemocy domowej, traum aborcyjnych, życia seksualnego – przenoszą bowiem emancypację z pola abstrakcyjnej konfrontacji światopoglądowej na praktyczne rozwiązywanie problemów konkretnych osób. Prywatność uwiarygodnia dyskurs intymny, a w dyskurs publiczny – jeśli, oczywiście, nie korumpuje go, jak to dzieje się w tabloidach – wprowadza empatię. Zaprzęganie prywatności do intymnego dyskursu, w ramach którego dokonuje się emancypacja, nie odbywa się jednak bezboleśnie, jeśli nie jest to prywatność cudza, lecz własna.

Z jednej strony wobec osób zabierających głos publicznie formułowane są oczekiwania, by określali jasno pozycję, z jakiej mówią, jeśli dotyczy to problematyki ich wystąpień. W swoim czasie German Ritz zarzucał Michelowi Foucault i Judith Butler, że choć nie ukrywali swojej orientacji seksualnej, to nie poddali jej refleksji w budowie własnych naukowych teorii. Jego zdaniem, naraża ich to na posądzenie o realizację własnych partykularnych interesów w konstruowaniu zasadniczej formuły ludzkiej egzystencji. Ritz twierdzi, że „podmiot teorii i analizy musi swój własny status płciowy poddawać nader bacznej weryfikacji i refleksji. Nie tylko osoba w tekście, narrator i autor, lecz również czytelnik, a wraz z nim interpretator mają płeć”7.

Myśl Ritza można rozszerzyć na całą sferę prywatności i powiedzieć, że podmiot mówiący ma także cały szereg innych cech dystynktywnych (choć nie zawsze widocznych na pierwszy rzut oka) i doświadczeń, które determinują pozycję, z jakiej do nas mówi. Nie chodzi do kościoła, głosował na PiS, czyta „Nie”, ślubował czystość i tego żałuje, był w partii, nadużywa amfetaminy, wychowuje niepełnosprawne dziecko, uprawia kickboxing, nosi damską bieliznę, jego dziadek zginął a) w Katyniu, b) na Łubiance c) w Treblince d) żyje i był posłem sejmu kontraktowego. Każda z tych rzeczy (i wiele innych) może mieć wpływ na to, co się mówi i w jakiej sprawie – może uwiarygodniać przekaz bądź go dezawuować. Pytanie, czy rzeczywiście wymaga ujawnienia bardziej lub mniej otwarcie, skoro i tak – na dłuższą metę – da się ją wyczytać z tekstów, wystąpień, tematyki badawczej, zainteresowań, poglądów mówiącego?

Trzeba mieć zatem świadomość, że – a dotyczy to zwłaszcza sfery płci i seksualności – brak jawnych deklaracji nie chroni wcale naszej prywatności przed publiczną analizą. Najlepiej i najuczciwiej pokazać to na własnym przykładzie. Jako autorki książki Soc i sex – podejmującej, między innymi, rozmaite kwestie genderowe w polskim teatrze i zawierającej tekst zatytułowany Siostra, siostry, siostrzeństwo – zasłużyłyśmy sobie na felieton Tadeusza Nyczka8, który z nieco egzaltowanej notki na okładce, gdzie mowa była o tym, że pisząc tę książkę, „przebyłyśmy własną drogę”, wysnuł własną wizję owej drogi:


Co znaczy „przebyłyśmy własną drogę?” Jak przebyłyśmy? – pyta Nyczek – Najpierw ktoś nas ze sobą poznał, potem jakaś kawa, odwiedziny w domu, spotkania w parku, spacery pod rękę, zwierzenia, może kino, rozmowy nocą przy świetle gwiazd, czuły gest odgarnięcia włosów? Pierwszy siostrzany pocałunek? Jeszcze nieśmiały, tylko w uszko? Omawianie pierwszego wspólnego tekstu?


Infantylizm tej wizji nie przesłania jednak zasadniczego problemu. Trudu, z jakim wielu ludziom przychodzi pisanie albo i czytanie o własnej prywatności, nawet żartem. Choćby była ona jedynie domniemywana albo kreowana. Z jednej strony, trud ten wiąże się z klasyczną ogładą, którą Richard Sennett definiował jako „ochronę innych ludzi przed obciążaniem ich swoją osobą” i jako takie działanie, które „chroni ludzi przed sobą nawzajem i pozwala im cieszyć się swoim towarzystwem”. Z drugiej strony, trud ten wynika także z niechęci do rezygnacji z pewnej gry społecznej pozwalającej zachować dystans wobec siebie, posługującej się żonglerką konwencjami regulującymi życie społeczne, a zarazem prowokacją jako formą odsłaniania nie tyle własnej prywatności, ile trywialnego, filisterskiego charakteru naszych sobą wzajemnych zainteresowań.

TRANS-SFER intymności, łącznie z prywatnymi uczuciami i doświadczeniami, budzić może szereg wątpliwości natury kulturowej, psychologicznej, estetycznej, ale w sferze politycznej ciągle pozostaje istotnym postulatem i podstawową (bo skuteczną) strategią przemian w imię wolności i równości. Dlatego, jeśli deklaruje się poparcie dla idei emancypacyjnych, należałoby – zamiast szermować cudzą prywatnością – posługiwać się własną i poddać refleksji własną seksualność – jak chciałby German Ritz. Tak byłoby zapewne uczciwiej. Co z tego, kiedy Senettowska obłudna ogłada i upodobanie do wieloznacznych gier skłania nas raczej, by na pozostające w niedomówieniu pytanie Tadeusza Nyczka „Czy panie ze sobą sypiają?”, odpowiedzieć – trawestując Gore’a Vidala – „Nie wiemy. Byłyśmy zbyt nieśmiałe, by spytać”.

Seksualność, która nie jest, jak dawniej, „kondycją naturalną”, ale czymś, co każdy może kształtować, stała się – jak pisał Giddens – plastycznym aspektem „ja” jednostki, kluczowym punktem, który łączy jej ciało, tożsamość i system norm społecznych. Dlatego w dyskursie publicznym poświęca się jej tyle miejsca. Nie należy jednak sprowadzać prywatności jedynie do życia erotycznego. Dyskurs intymny obejmuje cały szereg rozmaitych kwestii: od cielesności, przez uczucia po pamięć. Nawet jeśli jego obecność, a nawet dominacja, w sferze publicznej rodzi czasem opory czy protesty, to pozostaje niezwykle skuteczny w pokazywaniu przemian kulturowych, mówieniu o historii i przedstawianiu aktualnych konfliktów politycznych.

Ostatnie lata przyniosły wysyp polskich powieści, pisanych przede wszystkim przez autorów urodzonych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, w których wyraziście zarysowały się dwa nurty: kobiecy – psychologizujący nurt powieści o rozpadających się związkach międzyludzkich i męski – sentymentalny nurt powieści o poszukiwaniu więzi gwarantujących jakąkolwiek tożsamość. Pierwszy odwołuje się do uczuć, drugi do wspomnień. Pierwszy celuje w analizie postaw i charakterów, drugi – sili się na syntezę pokoleniową.

Pierwszy – kobiecy przetwarza ponowoczesne klisze mentalne:


Trzeba było tylko odpowiednio zdefiniować własną przypadłość. Na potrzeby chwili Rita nazwała ją depresją o charakterze egzystencjalnym. Wyjaśniła, że przechodzi głęboki kryzys wieku, kryzys zawodowy, kryzys płci, kontaktów międzyludzkich. Zwalając wszystko na swój kryzys, mogła poddawać swobodnej krytyce, co chciała, łącznie z samą psychologią. Przyczyna i wina zostały ustalone, więc nikt już nie brał serio tego, co miała do powiedzenia. Była w kryzysie i tylko dlatego mogła przyjść jej do głowy heretycka myśl jakoby psychologia miała być nadużyciem. Dwudziestowieczną religią. A psycholodzy kolejną „grupą trzymającą władzę”.

(Monika Rakusa, Żona Adama)


Drugi – męski nurt sentymentalny przetwarza z kolei klisze pamięci:


Stali się pierwszym pokoleniem, które osiągnęło prawdziwą dorosłość w momencie zmiany ustroju, nie tę metrykalną, ale tę związaną z przełomowym wydarzeniem, które miało ich, przynajmniej w zamierzeniu, ukształtować na resztę życia. [...] Gdy dorośli, na fali medialnych dyskusji o pokoleniach zostali nazwani przez gazety kolejno: Pokoleniem Urodzonym za Późnego Gomułki, Pokoleniem Wyborów Czerwcowych, Pokoleniem Piwa Królewskiego, Generacją Wszystko, Pokoleniem NO LOGO. [...] Żadne z tych rozlicznych pokoleń nie miało swego przeżycia pokoleniowego. Prawdziwej traumy, wojny, powstania, rozbiorów, niczego. Co najwyżej bessę na giełdzie i zwolnienia grupowe. Jeżeli chodzi o Krystiana to mógłby on odczuwać pewną przynależność jedynie do Pokolenia Bez Teleranka.

(Krzysztof Varga, Aleja Niepodległości)

Oba nurty zdradzają namiętną potrzebę autorów (a zarazem bohaterów) mówienia o sobie, co świadczy o ich wewnętrznym niepokoju. Powieści te są w istocie pseudopowieściami, odwołującymi się do tego, co dostępne i biograficznie doświadczone, a nie do tego, co wyobrażone czy wykreowane. Pseudopowieści sytuują się w kręgu narracji terapeutycznych – zajmują się pogonią za wewnętrznym Ja, walką z życiem emocjonalnym, pobudzaniem pamięci w celu uzyskania koherencji własnego życia10. Przedstawiają tym samym przemiany kulturowe jako narodziny mentalności poddanej prawom rynku, sprywatyzowanej przez psychologiczne i medialne lobby, kreujące popyt na emocje i pamięć w wersji light/pop/soft.

TRANS-SFER we współczesnej literaturze ma zatem charakter ekonomiczny, inaczej niż w kinie, gdzie się metaforyzuje, i inaczej niż w teatrze, gdzie uwikłany jest w spór ideowy.

Kino nauczyło się opowiadać o historii w nowy sposób, wykorzystując dyskurs intymny i z doświadczenia intymnego wyprowadzając opowieści, które podporządkowują sobie doświadczenie zbiorowe, a zarazem dają mu świadectwo. Doświadczenie intymne stanowi tu centrum narracji, wokół niego nabudowują się wszelkie konteksty, z niego wysnuwa się wiedza o świecie przedstawionym, a zarazem jego wykładnia. Takim filmem jest Śniadanie na Plutonie Neila Jordana (2005), przedstawiające historię Irlandii lat siedemdziesiątych z perspektywy zamieszanego w działalność terrorystyczną transwestyty, syna katolickiego księdza; 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni Christiana Mungiu (2007) opowiadające o reżimie Ceausescu w kontekście aborcji; Grbavica Jasmilii Żbanić (2006) przedstawiająca wojnę w Bośni przez doświadczenie gwałconych kobiet. Dyskurs intymny jako przestrzeń praktykowania przemocy przekonuje może bardziej niż epickie obrazy batalistyczne, a waży w pewnym sensie więcej za sprawą możliwości aktualizacji przedstawionych doświadczeń, które pozostają istotnymi problemami społecznymi także poza kontekstem historycznym.

Prywatne doświadczenie jako miejsce wglądu w sprawy ważne nie jest regułą. W polskim teatrze jeszcze kilka lat temu regułą było raczej traktowanie prywatności jako terenu ucieczki przed polityką w najszerszym tego słowa rozumieniu. Jeszcze w okolicach roku 2002 teatr zaprzęgał intymny dyskurs wyłącznie do refleksji nad egzystencjalną kondycją człowieka. W repertuarze warszawskich teatrów dominowały wówczas powierzchowne sztuki o problemach z telenoweli: Nad złotym stawem wzruszało starością, Mała Steinberg – losem chorego dziecka, Lato – trudami dojrzewania, Pamięć wody – udrękami życia rodzinnego, Bambini di Praga – marzeniami i uczuciami zwykłych ludzi. Dzisiaj, niemal po dziesięciu latach, powstają już spektakle, w których prywatne historie i intymne narracje służą czemuś więcej niż nawiązywanie z widzami intymnego kontaktu na poziomie powszednich doświadczeń i zbanalizowanych tęsknot.

Przedstawieniem, w którym twórca w fundamentalny sposób odsłonił własną prywatność był, On. Drugi powrót Odysa (2005) Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym. Reżyser wykorzystał w nim, między innymi, niezwykle osobisty tekst własnej córki. W ostatnim czasie Krystian Lupa zaczął z kolei używać jako materiału spektakli swoich prywatnych dzienników. Teatr Ósmego Dnia zrealizował przedstawienie Teczki (2007) oparte na ubeckich archiwach dotyczących członków zespołu. Od kilku miesięcy Wojciech Ziemilski pokazuje performans Mała narracja na temat swojego dziadka, Wojciecha Dzieduszyckiego. To tylko kilka bardzo różnorodnych przykładów bezpośredniego wykorzystywania prywatnego, autobiograficznego dyskursu w teatrze.

Szerzej rozumiany dyskurs intymny – katalog tematów i problemów intymnej natury – zaprzęgany jest zaś nie po to, by – jak kiedyś – uatrakcyjniać narrację, lecz stać się jej głównym nurtem niosącym ideologiczne przesłanie. Tak dzieje się w scenicznych realizacjach tekstów Elfriede Jelinek, eksplorujących drastyczne kobiece doświadczenia w kontekście hegemonicznych męskich narracji. W spektaklu Ostatni taki ojciec Artura Pałygi w przeszłość odchodzi figura ojca-tyrana, zapowiadając kres patriarchalnej kultury. Przedstawienie Nordost Torstena Buchsteinera w Teatrze Polskim w Bydgoszczy opowiada o wydarzeniach w Teatrze na Dubrowce, oglądanych oczami kobiet z punktu widzenia ich kulturowo uwarunkowanej sytuacji osobistej. Monodram Krystyny Jandy Ucho, gardło, nóż według Vedrany Rudan to zapis traumy wojny bałkańskiej w drastycznym intymnym doświadczeniu kobiety. I w końcu przykład emblematyczny, łączący obie perspektywy – odsłonięcie prywatności postaci scenicznych, których osobiste opowieści układają się w intymny dyskurs dający wgląd w historię wojny, okupacji i powojennych przesiedleń – Transfer Jana Klaty.

Istotny potencjał dyskursywny mają jednak dzisiaj przede wszystkim takie narracje i te spektakle teatralne, które odwołują się do prywatnego doświadczenia, by kwestionować budowanie narodowej tożsamości na patriotycznych mitach i masowych grobach. W przedstawieniu Moniki Strzępki Niech żyje wojna! pamięć wojny, czy też jakiś jej idealizujący zbiorową przeszłość fantazmat, zostaje przeciwstawiony najbardziej prywatnej życiowej nędzy, której żadną miarą nie da się uwznioślić.


GRIGORIJ [...]

mam pytanie do starszych z państwa

a co jeżeli nic już nie będzie tak pięknie jak kiedyś?

nie będzie już takich czterech pancernych? [...]

Nie ma już takich mundurów

nie ma już nawet zasadniczej służby wojskowej

nie ma rezerwistów [...]

nie ma postwojennego alkoholizmu

tylko zwykłe chlanie

nie ma stresu bojowego tylko

jest wyrok za bicie żony

nie ma opowieści dla wnuczka o medalach

więc wnuczek nie przychodzi

niech żyje wojna


Gustlik w swoim monologu – przywołanym przez nas na początku – domagał się desperacko uznania swojej prywatności za ważną, Grigorij sam swoją prywatność dezawuuje i unieważnia. Prywatność Gustlika jest zatem wywrotowa, ma podważyć martyrologiczny mit jako fundament zbiorowych wartości, politykę życia przeciwstawiając polityce śmierci. Grigorij natomiast, odrzucając własną prywatność, zaciąga się tym samym do stronnictwa narodowych grobów. Taki podział społeczny jest nam znany. A w prywatności zdegradowanej lokują się dzisiaj przeklęte polskie problemy.


Wystąpienie na sesji „Trans-Polonia” zorganizowanej przez Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, 23 października 2010.


1?Tytuł encykliki Jana Pawła II z 14 września 1998 roku, w której mowa jest o tym, że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła unoszące człowieka ku kontemplacji prawdy”.

2?Za: Slavoj Žižek, Przemoc języka, „Krytyka Polityczna” 22/2010.

3 Biseksualizm czy kapitalizm?, rozmowa Kingi Dunin i Igora Stokfiszewskiego, „Krytyka Polityczna” 19/2009.

4 Adam Wiedemann, Prawda, „Twórczość” 5/2009.

5 Anthony Giddens, Przemiany intymności, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006, s. 11-12.

6 Richard Sennett, Upadek człowieka publicznego, Muza, Warszawa 2009, s. 324.

7 German Ritz, Dyskurs płci w ujęciu porównawczym, „Teksty Drugie” 5/1999.

8 Tadeusz Nyczek, Siostrzeństwo, „Dialog” 4/2010.

9 Por.: Eva Illouz, Uczucia w dobie kapitalizmu, Oficyna Naukowa, Warszawa 2010.

10 Por.: Marta Cabianka, Teatr spraw nieważnych, „Gazeta Wyborcza”, 27 VIII 2002.

p i k s e l