Teatr Odwrócony Czysta ReForma
nocdzieńsen
reżyseria: Szymon Hieronim Budzyk, dramaturgia: Karolina Fortuna, premiera: 16, 17 listopada 2012

 

Izabela Zawadzka
Życie w nie-życiu

 

Kraków, ulica Smoleńsk, kamienica numer 22, mieszkanie na parterze. To właśnie tutaj siedzibę ma Teatr Odwrócony Czysta ReForma. Pokój przejściowy jest salą teatralną: niewielka widownia (zaledwie trzy rzędy, mogące w sumie pomieścić trzydzieści kilka osób), płytka, ale szeroka scena, a na jej tylnej ścianie szereg okien.

 

Na początku scena jest pusta. Członkowie zespołu witają przybywających przy wejściu. Szybko wytwarza się prawdziwie domowa atmosfera. W końcu gasną światła. Wzrok automatycznie kieruje się w stronę drzwi po prawej i lewej stronie. Nikt jednak stamtąd nie wychodzi. Nagle otwiera się jedno z okien w głębi, przez które ktoś wrzuca do pokoju wielkie foliowe reklamówki wypełnione czymś miękkim. Tą samą drogą na scenę dostaje się aktor. Mężczyzna w białej koszuli wchodzi do mieszkania jak złodziej. Zaczyna bardzo poetycki, ale urywany, poszatkowany monolog, w którym obraz puszczania latawca szybko przekształca się w opowieść o grze w piłkę, a ta z kolei płynnie przechodzi w opis jazdy na rowerze. Te pozornie niezwiązane ze sobą sytuacje skumulowane w wypowiedzi mężczyzny przenikają się łagodnie.

 

Sposób rozpoczęcia spektaklu daje widzowi sygnał, że to, co się dzieje, jest tylko i wyłącznie teatrem – albo sennym wyobrażeniem. Po chwili na scenie pojawia się szóstka pozostałych wykonawców. Zaczyna się seria pozornie niepowiązanych ze sobą mikrosytuacji. Ślub, motywująca przemowa trenera, monolog załamanej nadmiarem pracy kobiety. Widz bombardowany jest różnymi obrazami, które płynnie przechodzą z jednego w drugi. Znika wrażenie sennej wizji, sytuacje stają się coraz bardziej rzeczywiste. Stopniowo okazuje się, że w tych pourywanych fragmentach publiczności zaprezentowana zostaje jedna historia. Następujące po sobie zdarzenia nie są połączone w jasny i logiczny sposób. Trudno oszacować, czy rozgrywają się równolegle, czy może niektóre z nich są tylko wspomnieniem albo senną wizją. Kiedy zaczynamy się orientować, kim są postaci, scena zostaje przerwana i rozpoczyna się kolejna. Potem, w najmniej spodziewanym momencie, postaci, które już poznaliśmy, znowu wejdą na pierwszy plan.

 

W spektaklu gra siedem osób. Każda wykreowała swoją postać w improwizacjach podczas prób. Poszczególni bohaterowie prezentują się w monologach. Widzimy Loli (Paulina Łabuda) młodą, atrakcyjną dziewczynę i Johnny’ego (Mateusz Kmiecik), jej męża, właściciela burdelu i stręczyciela. Jest też straumatyzowany przeżyciami wojennymi mężczyzna – Twór (Tomasz Poniży) i Alicja (Ania Miśta), jego nieporadna żona, która często sięga po alkohol. Jest trener rozwoju osobistego, Pan Maniak (Łukasz Krzemiński), który radzi wszystkim, jak „stać się zwycięzcą własnego życia”, a nie potrafi pomóc swojej żonie Cofii (Aleksandra Kowalczyk), która czuje się niespełniona i niedoceniona. No i bohater, który pojawił się na scenie pierwszy, jako złodziej – narkoman Nowo (Radosław Sołtys), który pełni funkcję łącznika między wszystkimi postaciami. Jako jedyny wydaje się rozróżniać, co dzieje się na jawie, a co jest tylko senną lub narkotyczną wizją.

 

Spektakl można podzielić na trzy umowne części. W pierwszej bohaterowie kolejno odłączają się od grupy i zwracając się do publiczności opowiadają o sobie. Wiedzę o nich uzupełniają sytuacje rozgrywające się na drugim planie. To właśnie w nich możemy zobaczyć, jak Nowy kupuje od Johnny’ego narkotyki, Alicja wypija kolejne kieliszki alkoholu, a Cofia bezowocnie próbuje zbliżyć się do męża. Na scenie znajduje się tylko kilka krzeseł, trochę rozrzuconych ubrań, kilka siatek wypełnionych koszulami Maniaka. Mimo to, widz ma poczucie, że patrzy na zamieszkany dom, w którym cały czas coś się dzieje. Świat spektaklu jest podzielony na dwie części – wspólnego życia postaci i pojedynczych historii bohaterów przypominających epickie komentarze.

 

Zmiana oświetlenia wyznacza moment przejścia do drugiej części spektaklu. Do tej pory światła zapalone nad sceną sprawiały wrażenie, że akcja rozgrywa się w ciągu dnia. Teraz górne lampy gasną, a na scenę pada jedynie światło z projektora ustawionego na podłodze, przed pierwszym rzędem widowni. Ruchy aktorów stają się bardziej senne i płynne. Ich działania nie przypominają typowych domowych czynności, snują się po scenie jak zjawy. Dalej obowiązuje podział na postaci monologujące i działające na drugim planie. Każdy z bohaterów, zaczynając swoją opowieść, wychodzi na środek sceny i staje przed projektorem, który jest częściej wykorzystywany do uzyskania efektu świetlnego niż do projekcji wideo. Ostatnimi osobami, które pojawiają się na środku, są Loli i Nowy. Rozmowa, którą ze sobą przeprowadzą, jest jednym z najmocniejszych momentów spektaklu. Loli chce się wyrwać z monotonii życia. Zaczyna zastanawiać się, jak może nadać mu sens. Jedyne rozwiązanie, jakie podpowiada jej Nowy (i na jakie Lola ostatecznie przystaje) to śmierć.

 

W ten sposób rozpoczyna się trzecia część spektaklu – przykryte białym materiałem ciało Loli leży na środku pokoju. Reszta bohaterów pozornie zachowuje się tak, jak w pierwszej części spektaklu. Monologów jest jednak dużo mniej, a działania na drugim planie są skupione wokół Loli. Każdy na swój sposób przeżywa jej stratę. Niektórzy siedzą koło jej ciała i płaczą, inni w rozpaczy miotają się po scenie.

 

Nocdzieńsen można oglądać na różne sposoby: można śledzić spektakl w sposób parafabularny, przyglądać się poszczególnym, wyróżnionym w spektaklu partiom (monologi, mikroscenki); można też wybrać jedną postać i obserwować jej działania nawet wtedy, kiedy reżyser chce skupić uwagę widzów na kimś innym (aktorzy przez cały spektakl grają jedną postać i są cały czas obecni na scenie). Dzięki temu widz zostaje upodmiotowiony i staje się w pewnym stopniu współtwórcą spektaklu. Aktorzy mówią wprost do publiczności, nie respektują „czwartej ściany”. Publiczność nie ma więc wrażenia, że podgląda czyjeś życie przez dziurkę od klucza. Tutaj wszystko, co się dzieje, jest skierowane do widzów.

 

Postaci w spektaklu żyją i nie żyją jednocześnie. Noc, dzień i sen to dla nich zbitka nic nieznaczących słów. Przeżywając swoje życie, nie zastanawiają się nad sensem zdarzeń, które stają się ich udziałem. Nie starają się w jakikolwiek sposób zapanować nad swoim życiem, tylko próbują je przeczekać. Może kiedyś będzie lepiej. Jedynym sposobem na wyrwanie z monotonii jest samobójstwo. Ale na to zdecydują się tylko nieliczni. Śmierć Loli tylko pozornie zmienia tryb życia wszystkich mieszkańców. Ostatni monolog Maniaka nie różni się od tych z pierwszej części. Znowu zachęca do zarabiania pieniędzy, do wiary we własne możliwości i spełnianie marzeń, ale jego słowa brzmią teraz mało przekonująco.

p i k s e l