Monika Bakke

 

posthumanistyczne rekonfiguracje ciał

 

 


zwątpienie w wyższość człowieka nad innymi gatunkami niektórzy przyjmują jako groźbę katastrofy, inni zaś – jako obietnicę wyzwolenia z dojmującej ciasnoty antropocentryzmu. Obecnie zatarciu ulegają fundamentalne granice, czyli – jak pisze Elaine Graham – jesteśmy świadkami „upadku ontologicznej higieny, dzięki której przez trzysta minionych lat zachodnia kultura kreśliła fałszywe linie oddzielające ludzi od natury i maszyn”1. W tych okolicznościach, za sprawą nauki i technologii, człowiek – ludzka forma życia – zmienia się szybciej i radykalniej niż kiedykolwiek.

Zmiany te zachodzą zarówno na poziomie materialnym – poprzez bezpośredni wpływ technologii na ludzkie ciała – jak na poziomie mentalnym, gdyż odkrycia naukowe wyraźnie uwidoczniają to, co przecież istniało zawsze, czyli nasze bliskie związki z nie-ludzkimi formami życia. Zatem, jak trafnie zauważa Graham, ludzka natura nie może już być określana poprzez esencję, ale poprzez granice2. Jednocześnie ta „ontologiczna higiena”, która tak długo oddzielała nas od nie-ludzi, okazuje się już niemożliwa do utrzymania, gdyż „ludzka forma” objawia się zawsze jako zainfekowana, symbiotyczna, niejednoznaczna i chimeryczna. Erozji ulega więc granica między elementem biologicznym i technologicznym oraz, szerzej rzecz ujmując, między naturą a kulturą.

Sposób myślenia odrzucający zarówno esencjalistyczną koncepcję sterylnego i unitarnego ludzkiego podmiotu, jak i uprzywilejowanie człowieka w stosunku do reszty świata – łączy się dzisiaj z postawami posthumanistycznymi, które na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat ulegały rozlicznym modyfikacjom i polaryzacjom. Obecnie możemy już mówić o wielu posthumanizmach, których rzecznicy znacznie się między sobą różnią w poglądach na tak kluczowe zagadnienia, jak uprzywilejowany status ludzkiego gatunku czy stosunek do technologii.


Biologiczne portrety – ciało jako wspólnota

Kontekstem dla najbardziej nowatorskiej refleksji o człowieku jest obecnie rosnące zainteresowanie fenomenem życia w jego symbiotycznej złożoności, obserwowanej na poziomie mikro i makro. Postawione w tej perspektywie badawczej, nasze ciała stanowią zaledwie niewielką grupę wśród ogromnej ilości ciał zwierzęcych, roślinnych i drobnoustrojów zamieszkujących jednocześnie przestrzeń jednej planety. Co więcej, oczywistością jest stwierdzenie, że nawet ludzkie ciała nie są całkowicie ludzkie, stanowiąc raczej środowisko zamieszkiwane przez rozliczne drobnoustroje, bez których życie człowieka nie byłoby możliwe.

Ten sposób myślenia o naszych ciałach ujawnia realizacja artystyczna Sabriny Raff zatytułowana Kultury oddechów [Breath Cultures], gdzie podkreślony został pozaludzki sens słowa „kultura“. Do stworzenia tej pracy artystka pobrała próbki oddechów od siedemnastu osób o różnych narodowościach i pochodzących z oddmiennych tradycji. Następnie oddechy te – czyli w istocie indywidualne kompozycje bakterii i grzybów – posłużyły jej do dalszej hodowli w warunkach laboratoryjnych. Drobnoustroje zasiedlające szklane naczynia utworzyły kolonie i w ten sposób powstały indywidualne portrety ludzi stworzone w oparciu o żywe ale nie-ludzkie komponenty ich ciał.

Implikacje wynikające z nauk biologicznych mają kapitalne znaczenie dla konceptualizacji wcielonego podmiotu, bowiem, jak pisze Dorion Sagan, „ciało nie może być już postrzegane jako pojedyncze i zunifikowane. Jest ono złożone“, a my sami „jesteśmy wszyscy złożonymi istotami”3. Takie myślenie narzuca zmianę perspektywy z antropocentrycznej czy zoocentrycznej na biocentryczną, co nie pozwala już na myślenie o ciele jako wyodrębnionej z otoczenia jednolitej całości, tradycyjnie uznawanej za ja podmiotu. Ciało jest tu rozumiane jako środowisko kształtowane przez wiele form życia pozostających w różnym stopniu symbiozy. Jak twierdzi Sagan: „Ciało nie jest pojedynczym ja, ale fikcją ja zbudowaną z masy współdziałających ja. Możliwości ludzkiego ciała są więc literalnie rezultatem tego, co ono inkorporuje; ja jest nie tylko wcielone (korporalne), ale i kolektywne (korporacyjne)“4.

Przypomnijmy jednak, że teoria ewolucji Darwina jako pierwsza, w sposób tak znaczący, zakwestionowała uprzywilejowane miejsce gatunku ludzkiego, wpisując go w continuum wszystkich form życia. Obecnie biologia molekularna dowodzi, że podstawy życia są takie same dla wszystkich jego form, a zatem to DNA, a nie niematerialna dusza, jest nośnikiem życia. Uniwersalne mechanizmy życia uwidoczniają, że jesteśmy spokrewnieni ze wszystkimi formami życia na ziemi i ciągle, choć w różnym stopniu, pozostajemy z nimi we wzajemnych zależnościach. Nie ma również żadnych podstaw, by mówić o hierarchii istot żywych, czyli podtrzymywać pogląd Arystotelesa, według którego „tylko człowiek ze zwierząt nam znanych ma w sobie coś boskiego, albo przynajmniej najwięcej tego ma w sobie spośród nich wszystkich“5. Pozaludzkie formy życia są po prostu od nas różne – innymi słowy: nasze ciała różnią się między sobą – co jednak nie upoważnia nas do ich dyskryminacji. Ponadto same ciała nie są obiektami o określonej stałej formie, bowiem zmieniają się nie tylko w swoim życiu osobniczym, jako konkretne organizmy w cyklu od rozpoczęcia życia do śmierci, ale również w swoim rozwoju jako gatunki.

Zauważmy jednak, że w procesie ewolucji ważne są nie tylko takie mechanizmy, jak selekcja i współzawodnictwo, ale również, co podkreśla współczesna amerykańska biolog Lynn Margulis, symbioza podobnych, ale i znacznie różniących się między sobą form życia, takich jak rośliny i zwierzęta. Margulis uważa bowiem, że „większość nowości ewolucyjnych powstała, i wciąż powstaje, za sprawą symbiozy“6, a my sami „jesteśmy symbiontami na symbiotycznej planecie“7. Będąc częścią planetarnego ekosystemu, zawsze pozostajemy w kontekście innych form życia oraz materii nieożywionej. Margulis, podobnie jak darwiniści, kwestionuje wartościującą koncepcję łańcucha bytów rozumianych jako szczeble rozwoju, którą odziedziczyliśmy po starożytnych Grekach, bowiem, jak twierdzi: „Każdy byt jest w równej mierze «zaawansowany». Wszystkie mają za sobą trzy miliardy lat ewolucji od wspólnych bakteryjnych przodków. […] Podobieństwa między człowiekiem a innymi formami życia są nieporównanie bardziej wymowne niż różnice. Nasze korzenie, sięgające w głąb odległych okresów geologicznych, powinny budzić respekt, nie zaś odrazę“8. Błędem jest więc, jak twierdzi Margulis, stawianie pytania o to, kiedy pojawił się człowiek9, bowiem, podobnie jak całe życie na Ziemi, człowiek zaczął powstawać ponad trzy miliardy lat temu. Symbiotyczny charakter ciał roślin i zwierząt oznacza również konieczną symbiotyczność naszych własnych ciał.

W powyżej zarysowanym kontekście sytuuje się inny biologiczny portret mogący, przynajmniej w pewnym sensie, uchodzić za najbardziej realistyczy z całej kolekcji Narodowej Galerii Portretu w Londynie. Genomowy portret sir Johna Sulstona (Genomic Portrait: Sir John Sulston) autorstwa Marca Quinna10 zawiera DNA naukowca zasłużonego w badaniach nad stworzeniem mapy ludzkiego genomu i laureata nagrody Nobla w zakresie fizjologii i medycyny. Portret ten jest właściwie rodzajem gabloty z martwymi już koloniami bakterii zawierającymi DNA portretowanego. Do realizacji tej pracy materiał genetyczny pobrano z nasienia, a następnie poddano go klonowaniu według standardowych metod, czyli przy użyciu bakterii replikujących DNA. Warto zauważyć, że portret Sulstona jest równocześnie portretem każdego z jego przodków w linii ciągnącej się od początku życia. Zważywszy zaś na pokrewieństwo ewolucyjne, do pewnego stopnia stanowi on biologiczny portret każdego z nas.

Postewolucja – biotechnologiczne interwencje

Obecnie jesteśmy świadkami istotnej zmiany, jaka dokonała się w naukach o życiu, polegającej na przejściu od fazy opisywania życia oraz jego mechanizmów – charakterystycznej dla porządku odkrycia – do fazy ingerencji, czyli możliwości bezpośredniego wpływu na materię życia. Biotechnologie umożliwiają tworzenie i hodowlę takich form życia, które istnieją lub potrafią przeżyć tylko dzięki ludzkiej ingerencji, a nie w wyniku działania długofalowych mechanizmów ewolucyjnych. Życie postewolucyjne, ucieleśniając się, rozsadza dotychczasowe systemy taksonomiczne, a jednocześnie podlega coraz większej instrumentalizacji, stając się towarem i inwestycją11.

Przykładem niech będą osiągnięcia inżynierii genetycznej i tkankowej, umożliwiające hodowlę in vitro takich form życia, które zasiedlają laboratoria całego świata. Ich masa ciągle wzrasta i sięga wielu ton. Mowa tu nie tylko o organach utrzymywanych przy życiu poza kontekstem dawcy (ludzkiego lub nie-ludzkiego i „oczekujących” na integrację z innym – obcym organizmem), ale również o koloniach komórek i tkanek, które, niegdyś pobrane od pewnych organizmów, dziś dawno już nieżyjących, kontynuują swoją od nich niezależną egzystencję w warunkach sztucznych, czyli w sytuacji całkowitej zależności od technologii12. Status ontologiczny i etyczny tych ciał, a właściwie fragmentów pewnych organizmów, jest niejasny i niewątpliwie domaga się ontologicznej i etycznej refleksji, podobnie jak status życia w ogóle, ludzkiego i pozaludzkiego, utrzymywanego wyłącznie dzięki sztucznemu wspomaganiu.

Te zagadnienia znajdują odzwierciedlenie w pionierskich realizacjach artystycznych Orona Cattsa i Ionat Zurr działających we współpracy z naukowcami jako formacja o nazwie Tissue Culture and Art. Do swoich prac, powstałych dzięki wykorzystaniu inżynierii tkankowej, artyści angażują linie komórkowe, komórki somatyczne i kultury tkankowe żyjące w warunkach laboratoryjnych oraz materiały syntetyczne. W ten sposób powstają bardzo specyficzne rzeźby, czyli obiekty w części organiczne – żyjące, a w części martwe – syntetyczne. Jedna z pierwszych realizacji tego typu to Kultury tkankowe i sztuczne macice (Tissue Culture and Art[ificial] Wombs), znane również pod nazwą The Semi-Living Worry Dolls (Półżywe lalki zmartwień), powstałe w wyniku zastosowania biotechnologii, które jednocześnie poddawane są krytycznej analizie, nawiązując wprost do niepokojów związanych z ich zastosowaniem. Obiekty – miniaturowe lalki stworzone przez artystów – odwołujące się do konwencji tradycyjnych lalek pochodzących z Gwatemali, którym wyznaje się własne zmartwienia, zostały wyhodowane na szkielecie polimerowym z komórek mysich lini McCoy13 i „przyozdobione“ nicią chirurgiczną. Ich rozwój-rozrost zapewniony został przez mikrograwitację, odżywki i antybiotyki oraz sterylne warunki panujące wewnątrz bioreaktora. Bez tego specjalistycznego zaplecza te niezwykłe rzeźby nie miałyby szans na przeżycie. I choć ich gwatemalskie prototypy miały brać na siebie zmartwienia innych, te biotechnologiczne lalki są szczególnie bezbronne, delikatne, a ich życie – zagrożone.14

Coraz częściej stajemy również przed takimi formami życia, które powstały dzięki inżynierii genetycznej. Są to organizmy, w których dokonano manipulacji na poziomie DNA, a powstałe zmiany są przekazywane dziedzicznie. Najwięcej kontrowersji budzą organizmy transgeniczne, które posiadają w swoim genomie ludzki materiał genetyczny. Spektakularnym projektem artystycznym wpisującym się w debaty na ten temat jest praca zatytułowana Historia naturalna enigmy (The Natural History of Enigma), autorstwa jednego z najbardziej prominentnych artystów sztuki biologicznej Eduardo Kaca. Centralnym obiektem tego projektu jest Edunia – transgeniczna roślina, powstała poprzez wszczepienie genów artysty Eduarda roślinie petunii. Do stworzenia Edunii Kac posłużył się własnym materiałem genetycznym wyizolowanym z krwi, który w roślinie ulega ekspresji w czerwonym użyłkowaniu kwiatu, co nie jest jednak widoczne. Użycie krwi ma tu oczywiste praktyczne i symboliczne znaczenie, jednak Edunia wywołuje również skojarzenia z biopolityką i pytania o mechanizmy i instytucje biowładzy i biokontroli. Zarządzanie życiem polega bowiem obecnie nie tylko na kontrolowaniu go na poziomie makro – o czym pisał Michel Foucault, mając na uwadze całe populacje oraz jednostki – ale również, w coraz większym stopniu, na poziomie molekularnym. Obowiązuje więc na wszystkich poziomach życia, a władza nad genomami jest realną władzą nie tylko nad ludźmi, ale nad każdym życiem, nawet w formach, których jeszcze nie znamy, gdyż nie zostały odkryte lub stworzone. Edunia stanowi przykład produktu władzy nad życiem na poziomie molekularnym, co niewątpliwie rodzi wiele pytań natury etycznej. Jednak, jak sądzę, największym atutem tej realizacji artystycznej jest właśnie jej ambiwalencja – z jednej strony bowiem odnajdujemy w niej gest przełamania antropocentrycznej izolacji, z drugiej zaś – swoiste ludzkie infekowanie, anektowanie przez samą obecność, rozszerzanie siebie na wszystko, co żyje. Takie odczytanie potrzeby stworzenia ludzko-roślinnej hybrydy uświadamia nam, że wyjaśniając „zagadkę życia“, jednocześnie wkraczamy w obszar nie zawsze jasnych motywacji i intencji.


Protezy – metamorfozy przyszłości

Refleksja nad współzależnościami między organicznym ciałem i nieorganicznym jego przedłużeniem lub wzmocnieniem tradycyjnie obejmuje protezy, czyli takie elementy świata, które łączą się z ciałami, będąc istotną częścią ich życiowej praktyki i doświadczenia15, a których same nie mogą wygenerować w sposób naturalny. Elizabeth Grosz wskazuje na dwa rodzaje protez: jeden, który dostosowuje się do obecnych wymogów ciała, „przylega“ do niego i służy mu, oraz drugi, który oferuje coś nowego, czego do tej pory nie było i co w istocie należy jeszcze do przyszłości.

Protetyką w tym drugim znaczeniu od lat lat interesuje się australijski artysta Stelarc, który łączy organiczne z nieorganicznym. Tytuł jego ostatniego projektu Ucho na ramieniu16, należy potraktować dosłownie. Celem artysty jest bowiem wykreowanie na własnym przedramieniu małżowiny usznej, będącej nie tylko „piękną architekturą”, ale również urządzeniem do słuchania, gdyż artysta planuje wmontowanie w nią mikrofonu podłączonego do bezprzewodowego nadajnika bluetooth. W ten sposób w ciele Stelarca pojawi się ucho do słuchania na odległość przeznaczone dla innych użytkowników. Kolejnym krokiem w realizacji tego projektu ma być zainstalowanie miniaturowego głośnika między zębami artysty, co umożliwi transmisją głosu innych osób przez usta Stelarca. Pozwoli to na wzmocnienie łączności między ciałami, a jednocześnie spowoduje, że użytkowanie konkretnego ciała nie będzie ograniczone tylko do jednej osoby. Stelarc nie zraża się ani trudnościami technicznymi, ani przeszkodami prawnymi jakie napotyka przy realizacji swoich prac, bowiem, zapytany o przyszłe projekty, odpowiada: „Jestem bardzo zainteresowany zmieszanymi rzeczywistościami, a idea ciała będącego siedzibą dla nanomaszyny lub na przykład dla jakiegoś rodzaju obcego, który mógłby być genetyczną chimerą, jest dla mnie fascynującą możliwością przyszłości”17.

Wspomniana koncepcja protetyki zaproponowana przez Grosz jest niezwykle obiecująca, bowiem człowieka nie traktuje jako jedynego aktywnego uczestnika zdarzeń. Jak twierdzi autorka, nie da się wyjaśnić „czy to, co nieożywione, nieludzkie, funkcjonuje jako proteza dla żywych istnień, czy też odwrotnie, żyjące istnienia są protetycznym wzmocnieniem inercyjnej materii, jej wyszukanym pomysłem i auto-refleksją?”18 Jak już bowiem zostało powiedziane, protezy nie tylko umożliwiają ciałom funkcjonowanie w zakresie ich pierwotnych możliwości, jak na przykład w przypadku zastępowania utraconej kończyny, ale znacznie te możliwości rozszerzają, co – jak zauważa Grosz – powoduje „obopólną metamorfozę, zmieniającą zarówno suplementowane ciało, jak i obiekt będący jego suplementem”19. W tym kontekście Grosz przywołuje architekturę, sztukę, ubranie, jedzenie, ale też pyta o to, czy pozaludzkie formy życia, na przykład zwierzęta, rośliny, wirusy, et ceatera. oraz instytucje i praktyki społeczne, można by uznać za protezy? Czy więc protezy zmieniają nas samych w coś, czego jeszcze nie znamy?20 Ludzkie przenikanie się z pozaludzkim światem ma więc charakter podstawowy, a jego natężenie jest znacznie większe niż to, co skłonni jesteśmy zaakceptować.

Wzrastające ostatnio w humanistyce i sztuce zainteresowanie biologicznym aspektem życia wymusza poszerzenie zakresu badań i wkroczenie w obszar życia niebędący specyficznie ludzkim, ale zwierzęcym i roślinnym. W ten sposób zmienia się nasz stosunek do tego, co nazywamy „samym życiem“ czy „życiem w ogóle“, a co jest udziałem wszystkich form życia. Narzuca to konieczność przemyślenia na nowo odpowiedzi na pytanie o naszą tożsamość, przynależność i odpowiedzialność, co jednak obecnie wymaga już innej perspektywy niż antropocentryczna, która okazuje się tu absolutnie niezadowalająca.

Jak przekonuje Margulis: „Choćbyśmy byli nie wiem jak bardzo zajęci samymi sobą, życie jest czymś nieporównanie głębszym. Życie to nieprawdopodobnie złożony system przepływu materii i energii, współzależności gatunków, poza nami i wewnątrz nas. Ci mieszkańcy ziemi są naszymi sąsiadami, naszymi krewnymi, naszymi przodkami, są też częścią nas samych21. Powstaje więc szansa na to, by podmiotowość nie była przypisywana tylko jednemu gatunkowi, a refleksja nad ciałem objęła wreszcie ucieleśnienie życia w każdej jego formie.


1? Elaine L. Graham, Representations of the Post/human. Monsters, Aliens and Others in Popular Culture. Manchester University Press, Manchester 2002, s. 11.

2? Ibidem, s. 11.

3? Dorion Sagan, Metametazoa: Biology and Multiplicity, [w:] Incorporations, red. Jonathan Crary, Sanford Kwinter, Zone, New York 1992, s. 368.

4? Ibidem, s. 370.

5? Arystoteles, O częściach zwierząt, Ks. II, 656 a 9-10.

6? Lynn Margulis, Symbiotyczna planeta, Wydawnictwo CiS, Warszawa 2000, s. 53.

7? Ibidem, s. 14.

8? Ibidem, s. 11.

9? Por.: ibidem, s. 131.

10? Portret zob.: http://www.npg.org.uk/beyond/exhibitions/touring2/a-genomic-portrait.php

11? Komercjalizacja życia nie jest tematem moich rozważań, jednak w szerszym kontekście nie może być ani pominięta, ani zlekceważona; szczególnie ciekawym przykładem jest praktyka patentowania genotypów, a zatem form życia.

12? Dobrym przykładem jest linia komórkowa HeLa, która została zapoczątkowana przez komórki nowotworu szyjki macicy pobrane od Afroamerykanki Henrietty Lacks zmarłej w 1951 r. Ze względu na swoją żywotność komórki te służą jako model badań biologii nowotworów i rozmnażane są w wielu laboratoriach na świecie. Więcej na ten temat zob.: Rebecca Skloot, The Immortal Life of Henrietta Lacks, Crown Books, New York 2010.

13? Linia komórkowa McCoy ma ciekawą historię, gdyż przez lata uważana była za ludzką, jednak okazała się mysią. http://www.viromed.com/services/product/mccoy.htm

14? Zob.: Jennifer Willet, Bodies in Biotechnology: Embodied Models for Understanding Biotechnology in Contemporary Art, Leonardo Electronic Almanac, vol. 14, nr 07-08, listopad 2006, s. 5. <http://leoalmanac.org/journal/vol_14_n07-08/jwillet.asp>

15? Por. Elizabeth Grosz, Time Travels. Feminism, Nature, Power, Duke University Press, Durham i Londyn 2005, s. 145.

16? Dlaczego masz trzecie ucho? Abyś ty mogła lepiej słyszeć!, ze Stelarkiem rozmawia Monika Bakke, http://www.obieg.pl/rozmowy/1561

17? Ibidem.

18? Elizabeth Grosz, op. cit., s. 152.

19? Ibidem, s. 148.

20? Por.: Ibidem, s. 152.

21? Lynn Margulis, op. cit., s. 157-158.

p i k s e l