Monika Muskała

 

ryszard III pod gwiaździstym sztandarem

czyli klata w grazu

 

Schauspielhaus Graz

ryszard III

według Williama Szekspira,
przekład: Thomas Brasch, reżyseria: Jan Klata,
scenografia: Justyna Łagowska, kostiumy: Uta Meenen, ruch sceniczny: Maćko Prusak,
premiera: 6 października 2006

 

 

W miasteczku Mead liczącym 1672 mieszkańców – co w stanie Kansas jest pokaźną liczbą – są dwa muzea i jeden tani motel. Mead nie leży na żadnym z turystycznych szlaków. Wokół tylko stepy; najmniejszy podmuch wiatru wzbija tumany kurzu. W pokoju motelu Bad Post półeczka, a na niej przywiązana sznurkiem miniatura buta kowbojskiego i plastikowa strzelba. Obok zalaminowana historia Gangu Daltonów, z której miejscowość słynie. Bracia Daltonowie ukrywali się często w domku swojej siostry w Mead. Mieli przekopany tunel do stodoły nieopodal, a w niej konie przygotowane do ucieczki. Gdy 5 października 1894 roku trzej Daltonowie z dwoma pomocnikami wybrali się do Coffeville, żeby obrabować dwa banki, rozpoznali ich mieszkańcy. Uzbroiwszy się w pobliskim sklepie, rozprawili się w piętnastominutowej strzelaninie z gangiem bezskutecznie ściganym od lat przez policję. Dziś domek Daltonów z tunelem można zwiedzać, a w klimatyzowanej stodole kupić pamiątki – kopię listu gończego, zapalniczkę w kształcie rewolweru, jak również makabryczne pocztówki z trupami braci dumnie prezentowanymi przez obywateli Coffeville.

Pomysł przeniesienia Ryszarda III ze średniowiecznej Anglii na Dziki Zachód – i to nie historyczny, lecz filmowy – może wydać się w pierwszej chwili postmodernistycznym żartem, z którego niewiele powinno wyniknąć. Choć łatwo przewidzieć, że w konwencji westernu słynne zdanie „Konia! Hej, konia! Królestwo za konia!" zabrzmi lepiej, niż gdy Ryszarda III wbijemy w garnitur od Armaniego i każemy mu udawać szefa korporacji, taki Szekspir – zwłaszcza u tradycjonalistów domagających się wierności autorowi – musi wzbudzić sprzeciw. Czy reżyser ma prawo? I po co, kiedy u Szekspira już wszystko jest i to najlepiej, jak można sobie wyobrazić?

A jednak Dziki Zachód z przemocą, brutalnością, surowością warunków życia, gdzie trafiali najbiedniejsi pionierzy, ale i wykolejeńcy, wyrzutki społeczne, przestępcy ukrywający się przed prawem, Dziki Zachód z prymitywną walką o przetrwanie, prawem racji silniejszego, szybszego w sięganiu po rewolwer, z samosądami i linczami, wreszcie Dziki Zachód wyeksploatowany filmowo, komiksowo, to – jak się okazuje – ciekawy kontekst do opowiedzenia tragedii Szekspira, do odczytania jej na nowo.

Oczywiście, by dramat sprzed czterystu lat interpretować poprzez western, nie wystarczy mieczy zastąpić coltami, korony – gwiazdą szeryfa, a więzienia Tower – zbitą naprędce szubienicą. Jan Klata wspólnie z dramaturżką Sandrą Küpper radykalnie przepracował tekst oryginału, zaznaczając w programie, że jest to Ryszard III na podstawie Szekspira. Autorzy oparli się na tłumaczeniu Thomasa Brascha, pisarza związanego z Heinerem Müllerem. Jego język jest nowoczesny i precyzyjny, bez zawijasów i archaizmów – siedzi w ustach aktorów równie mocno, jak ich kowbojskie kapelusze nasunięte są na czoło.

Z ponad pięćdziesięciu postaci Szekspira (nie licząc dworzan i halabardników) Klata zostawił na scenie zaledwie jedenaście (plus dziesięciu statystów). W westernowej mikrospołeczności każdej postaci przydzielono nową funkcję: książę Buckingham jest stolarzem-grabarzem, który sznurkiem dokonuje pomiaru kolejnych ofiar Ryszarda (co przy tej liczbie trupów staje się zabawnym chwytem), król Edward IV – szeryfem, wreszcie lord szambelan Hastings – pastorem.

Podobnie jak w średniowiecznej Anglii, możliwości kobiet na Dzikim Zachodzie były dość ograniczone. Jeśli nie chciały wegetować jako wdowy, musiały umieć dogadać się z kolejnymi mężczyznami i władcami. Role kobiece – w westernach przeważnie marginalne – Klata zredukował do dwóch reprezentatywnych postaci: młodej i starej kobiety. Młoda to Anna odpowiadająca Szekspirowskiej Lady Annie. Jej postać wychodzi poza westernową kliszę kobiecości: istoty pięknej, łagodnej, cywilizującej nieokiełznanych kowbojów. W przedstawieniu to dumna Anna zostaje przez Ryszarda symbolicznie osiodłana. Stara kobieta to Margaret, czyli w oryginale Królowa Małgorzata: łysa, gruba, powłócząca nogami. Jedynym rozpoznawalnym śladem kobiecości jest czerwona suknia. Jej zewnętrzne okaleczenia są ucieleśnieniem straty: młodości, synów, wszelkich złudzeń... Kuśtyka o kulach pośród grobów jak wyrzut swojej płci skierowany wobec brutalnego świata rządzonego przez zwalczających się machos.

Dominującym elementem scenografii jest przepastne, błękitne niebo wyczarowane nad pustynnym krajobrazem przez Justynę Łagowską. Ma ono głębię, jest nie tyle teatralne, co filmowe. Podłoże przypomina wyschniętą, piaszczystą ziemię Zachodu, którą wiatr potrafił zamieniać w apokaliptyczną Dust Bowl, chmurę pyłu pochłaniającą uprawy, zasypującą wszystko na swej drodze. Po lewej stronie zbity z desek podest z powiewającą na maszcie amerykańską flagą. Wykorzystany będzie między innymi do przeprowadzenia pseudowyborów nowego szeryfa (w plecy wyborców skandujących entuzjastycznie „Ri-chard, Ri-chard!" wymierzone są lufy strzelb). Po prawej prymitywna szubienica, na której w pierwszej części przedstawienia związany, jąkający się George bezskutecznie czeka na uwolnienie. Z tyłu – rozrastający się cmentarz. Powracającym motywem jest kondukt żałobny, wynurzający się z głębi sceny – za każdym razem krótszy...

Banda zgromadzona wokół Ryszarda to niedomyci, zarośnięci kowboje. Tarzają się w kurzu i piachu, gotowi do każdej zdrady za obietnicę kawałka ziemi. Kostiumy Uty Meenen mają patynę lat, brudne i wytarte sprawiają wrażenie, jakby zalatywały prochem i końskim potem. Jedyną aluzją do epoki, w której rozgrywa się Szekspirowski Ryszard III , jest zbroja rycerska. Na tym bezimiennym pustkowiu z dala od cywilizacji i kultury służy po prostu za cel do strzelania.

Jak przystało na western, spektakl rozpoczyna się od pojedynku i na pojedynku się kończy. Na początku widzimy charakterystyczne sylwetki na tle wieczornego nieba – wywinięte kapelusze, na biodrach rewolwery – kołyszące się w napięciu, jakby w zwolnionym tempie. Padają strzały. Muzyka Ennio Morricone jest dopełnieniem obrazu. Ryszard III trafia do spaghetti-westernu.

Klata czerpie z filmów Włocha Sergio Leone Za garść dolarów i Pewnego razu na Dzikim Zachodzie , ale także z filmów Sama Peckinpaha, zwłaszcza Dzikiej bandy . Różnią się one od wczesnych westernów tym, że rezygnują z mitologizacji życia na Dzikim Zachodzie i romantyzowania bohaterów, z klarownych moralnych frontów dzielących świat na dobry i zły, a rewolwerowców i bandytów pokazują z całą brutalnością, nie kryjąc przy tym fascynacji złem i przemocą. Rezygnując z psychologicznej motywacji, zagęszczają napięcie, mnożą strzelaniny i pojedynki. Z pewnością wykreowany w nich obraz Dzikiego Zachodu bliższy był rzeczywistości niż hollywoodzki.

Ryszard III – cyniczny, pozbawiony skrupułów potwór o makabrycznym poczuciu humoru – znakomicie daje się wpisać w ten świat i tę poetykę. Max Mayer szczerzy zęby na podobieństwo Clinta Eastwooda. Klata nie poprzestaje jednak na westernowych cytatach: Ryszard zabija Annę, strzelając do jabłka, które umieścił na jej głowie. Pech – ten jeden jedyny raz chybia... Pojawiają się też aktualne odwołania: kiedy kaci na usługach Ryszarda znęcają się nad klęczącym więźniem i znakomicie się przy tym bawią, przywodzi to na myśl słynne zdjęcia z więzienia Abu Ghraib.

Przedstawienie czerpie dynamikę z nieustannego mieszania powagi i komizmu, okrucieństwa i burleskowego humoru. Gdy odczytywany jest list gończy za Hastingsem, ten bez głowy biega w tle machając rękami niczym kurczak, który wyrwał się spod tasaka. Zostaje dobity strzałem z rewolweru. Pojawiają się też momenty grozy: zabity z rozkazu Ryszarda York to kilkuletni zaledwie chłopiec, drobny i porcelanowoblady. Ugodzony kulą w brzuch powoli odwraca się do publiczności, na twarzy przerażenie, z ust wypływa krew... To jedyna krew w tym przedstawieniu i jej działanie jest odpowiednio mocne. Ale już po chwili na scenę wjeżdża zbity z desek wózek i trupy sprawnie zostają załadowane – obrazowi, który nieuchronnie kojarzy się z Auschwitz, towarzyszy skoczna muzyczka z saloonu. Innym momentem, gdy spod zabawy wyziera nagle śmiertelna powaga, jest strach Ryszarda przed własnym cieniem i jego późniejszy monolog. Tymczasem nagromadzenie cytatów i skojarzeń osłabia trochę działanie sceny z duchami: zanim powstaną, by przekląć Ryszarda przed ostatecznym starciem z Richmondem, niczym wampiry wystawiają z grobów ręce... Po chwili z ich ust wypadają harmonijki. Dracula pozdrawia Charlesa Bronsona.

Już w scenie z duchami na horyzoncie pojawia się sylwetka mściciela. Nie widzimy jego twarzy, kapelusz ma naciągnięty głęboko, długi skórzany płaszcz zapięty pod szyję: to Richmond wybawca. Ryszard strzela do niego, nie zastanawiając się długo. Richmond pada, by po chwili podnieść się z piachu. Ryszard znów strzela, Richmond pada i znów się podnosi. Richmond nieśmiertelny. Kule się go nie imają. Ryszard wystrzelał tymczasem już cały magazynek. Teraz kolej na Richmonda. Pociąga za spust. Jednym strzałem powala krwiopijcę. Zrzuca płaszcz – pod spodem ma granatowy garnitur. Na jego twarzy pojawia się charakterystyczny uśmiech obecnego prezydenta USA: „Z woli Boga ten krwawy skurwysyn jest martwy", oznajmia.

Tą ostatnią sceną Klata wprowadza dyskurs polityczny, który pozwala całe przedstawienie odczytać na nowo. Pojawia się krytyka imperialnej polityki Ameryki. W powołującym się na Boga Richmondzie rozpoznajemy Busha, który wypowiedział wojnę Irakowi, ogłaszając bibilijną walkę Dobra ze Złem. Gdy Richmond w białym teksańskim kapeluszu obiecuje pokój, mówi „read my lips". To słynny cytat z przemówienia George'a Busha ojca, który w 1988 roku jako kandydat na prezydenta obiecywał, że nie będzie podwyżki podatków („Read my lips: no new taxes") i, jak wiadomo, obietnicy nie dotrzymał. Richmond w Grazu dodaje, ściskając w ręku zdobytą gwiazdę szeryfa: „God bless this country. Amen". Wiatr dmucha w amerykańską flagę, rozwija ją na tle błękitnego westernowego nieba – widzowie dopiero teraz widzą, że jest podziurawiona kulami.

p i k s e l